Archiwum Polityki

Paszport bez wizy

Redakcja przyznała Paszport „Polityki” Dorocie Masłowskiej i nie jest to żadna niespodzianka. Masłowską zadekretowali Świetlicki i Pilch. Skoro zadekretowali Świetlicki i Pilch, to zachwycili się Nyczek, Mentzel i Zaleski, a skoro zachwycili się Nyczek, Mentzel i Zaleski, to pod niebo wynieśli... itd. Czterech z wymienionych ma przy tym skłonność do ogłaszania wszystkich, którzy mieliby odmienne zdanie, idiotami i prostakami wyzutymi z rudymentarnej znajomości literatury, o smaku nie wspominając. Siła złego na każdego. Tak więc stała się Masłowska wielkością. „I »Przekrój« okładkę na zdjęcie ci da, dziewczyna, dziewczyna, co takie oczy (w tym przypadku powinno być raczej „chody”) ma”. „Przekrój” nie dał wprawdzie okładki, ale za to felieton, zaś „Polityka” Paszport. Na czym polega wielkość Masłowskiej według apologetów? – Przede wszystkim na języku.

Pisze Nyczek: „Jej »Wojna polsko-ruska« dowodzi ogromnej wrażliwości stylistycznej”. Zaleski: Ten język „to zrakowaciała odmiana polszczyzny, ale czai się w niej odnowicielska energia, ma w sobie siłę karnawału domorosłych lumpennihilistów...”. Najobszerniej Pilch, m.in.: „Jest to w całości język stworzony, skomponowany, w pewnym sensie wymyślony, tyle że możliwy i na rozmaitych realnościach językowych oparty (...) nigdzie indziej poza językiem i światem istniejącym pomiędzy pierwszą a ostatnią stroną książki takiego świata i takiego języka w sensie ścisłym nie ma...”. Mógłbym się właściwie z wszystkimi trzema zgodzić, za wyjątkiem „odnowicielskiej energii”, bo mnie ten język po prostu odrzuca, ale to jest akurat kwestia czysto subiektywna.

Polityka 6.2003 (2387) z dnia 08.02.2003; Stomma; s. 98
Reklama