Archiwum Polityki

Nabór do BOR

Minister spraw wewnętrznych i administracji wydał pod koniec grudnia rozporządzenie, które precyzuje, jak ma wyglądać rekrutacja do Biura Ochrony Rządu. Podstawowe kryteria to: wiek do 35 lat, wzrost nie mniejszy niż 175 cm, prawo jazdy kategorii „C”, uprawianie sportów walki, wodnych, samochodowych i strzelectwa. Na jasne kryteria przyjmowania liczy zwarta grupa młodych ludzi, dla których służba w BOR jest marzeniem życia, a z którymi dotąd, jak twierdzą, nikt nie chciał rozmawiać. – Do BOR przyjmuje się po znajomości, trafiają tam krewni wysokich urzędników, którzy nie spełniają żadnych kryteriów – twierdzi Jacek, student UW, jeden z aspirujących do najwyższej ochroniarskiej kasty. Młodzi twardziele sami szukają znajomości. Zatrudniają się w sztabach „przyszłościowych” polityków (do niedawna wysokie notowania miał Andrzej Olechowski, teraz Lech Kaczyński), przesiadują w lokalach odwiedzanych przez „borowików” (np. w warszawskim klubie Cul de Sac), szukają kontaktu na prywatnych uczelniach, gdzie borowcy uzupełniają wykształcenie (popularne są zwłaszcza, uważane za łatwe, wydziały pedagogiczne, gdzie „borowików” zwie się pieszczotliwie przedszkolankami). Zapisują się też do szkół przetrwania, prowadzonych często przez byłych oficerów BOR, licząc na ich dawne powiązania. Praca w BOR, kojarzona z ciemnymi okularami, pistoletem pod marynarką i szybkimi samochodami, stała się bardzo pożądana dla sporej grupy wysportowanej młodzieży. – Gdyby się nie udało, ostatecznie mogę zostać supergliną – wyznaje Jacek.

Polityka 4.2003 (2385) z dnia 25.01.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama