Dzieciństwo było bardzo dawno temu, zanim w telewizji pokazali, jak sąd skazuje go na 15 lat więzienia za podwójne zabójstwo na tle rabunkowym z użyciem broni. Jakby w innym życiu było to dzieciństwo, tak samo zamazane i nieostre jak przyszłość.
Teraz jest tak, jakby całe jego życie było zamknięte w schronisku dla nieletnich, jakby cała jego osoba składała się z posiedzeń sądu, z dowodów, opinii biegłych, zeznań świadków, mów oskarżycieli i obrońców, z czekania. Czekania na więzienną karetkę, która zabierze do sądu. Czekania na matkę, na adwokata, na wyrok. Cztery lata czekania, całe życie czekania. Kiedy ma się szesnaście lat, pół roku wydaje się odległą przyszłością, rok – wiekiem, a cztery lata – wiecznością.
Królowa i świta
To była jedna z najgłośniejszych spraw w powojennej Polsce – proces o zabójstwo dealerów Ery GSM. Relacje z sądu przez cały rok trafiały na pierwsze strony gazet, od nich zaczynały się programy informacyjne w radiu i telewizji, zainteresowanie mediów było tym większe, że od samego początku sąd pozwolił na pokazanie twarzy oskarżonych i podanie ich nazwisk. Żadnych zdjęć od tyłu, czarnych pasków na oczach, żadnych inicjałów w miejsce nazwisk, które plączą się po dziesiątkach artykułów o kradzieżach, rozbojach, zabójstwach. Ich dobrze zapamiętano: „królowa zbrodni” milcząca Małgorzata Rozumecka, młoda kobieta o bladej jak śnieg twarzy, zimnych, przekrwionych oczach i czerwonych jak krew paznokciach. I jej świta, jej chłopcy na posyłki, posłuszni wykonawcy jej okrutnego planu. Kochanek Marcin Tomczak 18 czerwca 1997 r. – w dniu popełnienia zbrodni – miał 18 lat. Osobisty taksówkarz 40-letni Adam Bojanowski był na każde jej zawołanie, wiózł również wtedy, kiedy jechała zabić.