Archiwum Polityki

Wyższe kluski

Jedni twierdzą, że Polska może dać Europie invocatio dei i katolicki wzorzec moralny, inni – że głębokie uduchowienie, jeszcze inni – iż naszym mocnym atutem jest ekologiczne rolnictwo. Nikt, jak dotychczas, nie pomyślał o kuchni i polskiej specjalności, czyli pierogach.

Można oczywiście spierać się o to, czy pierogi są naszym i tylko naszym wkładem w kulturę kulinarną świata. Prawda – przywędrowały one do kraju nad Wisłą z Dalekiego Wschodu, z Chin przez Mongolię i Rosję. Od czasu jednak, gdy mongolska orda po spustoszeniu kilku lechickich regionów odjechała na wschód, minęło niemal tysiąc lat. A pierogi zostały. I od tamtych dni zarówno ciasto jak i farsz jest czysto polski. I niech nikogo nie zmylą nazwy. Zarówno litewskie kołduny, jak ruskie pierogi czy mazurskie kartacze są nasze, polskie. I właśnie pierogami możemy podbić Europę. Przez żołądek do serca.

Są pierogi także sposobem, czy raczej sposobikiem, na bezrobocie. Coraz więcej bowiem powstaje miejsc, zwłaszcza w Warszawie, gdzie zjeść i kupić można pierogi ręcznie robione. Są restauracje (U Hopfera przy Krakowskim Przedmieściu 53, której przyznajemy tylko jedną gwiazdkę mimo dobrych pierogów, a to za zimne zupy podane w mroźny dzień) i sklepy (Leniwa Gospodyni przy ul. Nowowiejskiej 12/18), gdzie królują właśnie pierogi w dziesiątkach gatunków. A wszystkie robione przez specjalistki najwyższej klasy, stosujące stare polskie przepisy. Uczty pierogowe stają się modą w stołecznym tzw. dobrym towarzystwie.

Pierogi czekają na swego Linneusza. Ktoś wreszcie powinien opracować ich systematykę i określić miejsce wśród potraw. Maguelonne Toussaint-Samat („Historia naturalna i moralna jedzenia” wyd. W.A.B.), której wiedza jest imponująca, a stosunek do przedmiotu badań ujmujący, traktuje je jako rodzaj klusek, co dla pierogów jest nader obraźliwe. Jeśli bowiem nawet uznać wspólnotę ciasta, to są przecież pierogi formą ewolucyjnie od klusek wyższą.

Polityka 4.2003 (2385) z dnia 25.01.2003; Społeczeństwo; s. 91
Reklama