Archiwum Polityki

Normalka

Wiosną 1966 r. w kabarecie Owca wydawano zaświadczenie o inteligencji. Oficjalne potwierdzenie, że ob. taki a taki „jest człowiekiem inteligentnym i kulturalnym”. Teraz kabaret Owca i jego twórcę Jerzego Dobrowolskiego przypomnieli Wojciech Młynarski (reżyser) i szóstka aktorów teatru Ateneum. Zaświadczeń się nie wydaje. I słusznie: kto by je przyjął, kto chciałby złamać sobie karierę? O inteligencji – dawniej śmietance (prawda że bitej) – przeczytać można sporo. Zawiodła, skrewiła, skompromitowała się, wierzyła na ogół nie w to, co trzeba, obciążyła się życiorysowo, nawet tego nie zdołała przewidzieć, że zdrowe jądro narodu to Wrzodak, Lepper, ojciec Rydzyk, progenitura Dulskiej, antyeuropejscy głowacze z Ligi Rodzin. Inteligencja powinna ustąpić im miejsca, wyzionąć ducha, dać się pochować w niepoświęcanej ziemi, którą notabene pragnęła oddać obcym: patriotyzmu w tych zgniłkach tyle, co kot napłakał. Wizja się spełnia, inteligencja w dawnym stylu dogasa recytując monologi.

– Głośniej! – woła zniecierpliwiona publika.
– Gdyby pan konał, ciekawe, czy mówiłby pan głośniej – pada mitygująca odpowiedź.

Inteligencja jako cecha umysłowości również nie spotyka się z uznaniem: u tego, co nie ma nic, bilans zawsze się zgadza. I to ma być sprawdzian inteligencji? Zachęta, żeby też być kimś takim? W naszej odmianie kapitalizmu to ślepota. Prawda, im dłużej żyje ślepiec, tym więcej widzi. Ale konfitur nie zobaczy, nie dosięgnie górnej półki: ręce za mało chwytne, głowa za mała do biznesu, do tego wieczny niepokój, wyniesiony z klimatów młodości, gdy wciąż wracało pytanie:
– Co wolisz: tłusto jeść czy spokojnie spać?

Polityka 4.2003 (2385) z dnia 25.01.2003; Groński; s. 94
Reklama