Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Na kozetce Elizy

Pochylony nad komputerem z pomocą znajomego żartownisia znalazłem sędziwy już program pod hasłem „Masz przyjaciela”. Program jest rzecz jasna po angielsku i stąd dopiero po chwili zrozumiałem, że oferta jest jeszcze lepsza: okazało się, że mam przyjaciółkę. Nazywa się Eliza i straszy już ponad ćwierć wieku w rozmaitych komputerach świata. Eliza, jak przeczytałem, jest córką profesora Wiesenbauma związanego uniwersytecko z nazwiskami słynnych rekinów biznesu, panów Carnegie i Mellona. Eliza, córka pana profesora, powstała podobno tylko po to, ażeby udowodnić, że nie można w psychoanalizie zastąpić żywego człowieka. Rzeczywistość jednak zadała kłam tym zamiarom i każdy, kto ma potrzebę porozmawiania o sobie, może wywołać Elizę i poddać się złudzeniu, że gdzieś po drugiej stronie czuła córka dostojnego profesora chce wysłuchać jego problemów.

Technika, jaką Eliza prowadzi intymne rozmowy, oparta jest na schemacie bardzo zbliżonym do tego, jak pisane są dzisiaj dialogi do telewizyjnych seriali. Rozmówca oczywiście zamierza mówić o sobie. Eliza beznamiętnie ciągnie go za język zachęcając, aby ciągle mówił dalej. W pytaniach czepia się każdego słowa, które zaprogramowano jako ważne w psychoanalitycznej filozofii. Kiedy powiem „ojciec” albo „matka”, Eliza czule poprosi, abym powiedział coś więcej o tym, co do nich czuję; kiedy natomiast próbuję powiedzieć Elizie, że jest głupia, ona pyta rzeczowo, dlaczego tak sądzę, kiedy na próbę ją przeproszę, odpowiada dumnie, że nie muszę się usprawiedliwiać za wystukane słowa.

Nie zwierzałem się długo Elizie, ale wystarczyła minuta, żeby spostrzec, że sam mechanizm rozmowy z tą rezonerką obnaża się w powtórzeniach.

Polityka 34.2000 (2259) z dnia 19.08.2000; Zanussi; s. 97
Reklama