Archiwum Polityki

Opowiem o Polsce

Karen Fram. Lat 17, licealistka z Hajfy w Izraelu, uczestniczka Marszu Żywych

Pierwszy raz jestem w Polsce. Zawsze najpierw myślę o tym kraju jako miejscu, gdzie rozegrał się Holocaust, gdzie naziści prześladowali i zabijali Żydów. Ale pomijając Holocaust Polska to bardzo piękny kraj. Klimat, ulice, wszystko wygląda inaczej niż w Izraelu. Nie poznałam dotąd wielu Polaków, ale chyba ludzie w Izraelu są bardziej otwarci, łatwiej akceptują innych. Jeśli tam poprosisz nieznajomego o pomoc, zaraz zaczynacie rozmawiać jak starzy przyjaciele. A tu idziesz ulicą i każdy wydaje się taki zamknięty w sobie. Może z powodu klimatu wyglądają tak smutno?

Moi dziadkowie pochodzą z Polski, z Zamościa. Dziadek był tam dyrektorem szkoły specjalnej. Kiedy wybuchła wojna, uciekli przed Niemcami na wschód. Rodzina i przyjaciele mówili im: zwariowaliście, tu zostawiacie wasz dom, wszystkie wasze rzeczy, ubrania. Dlaczego mamy uciekać? A dziadek z babcią uciekli w ostatnim momencie i dlatego przeżyli. Niedługo potem wszyscy pozostali, cała rodzina zginęła w obozie koncentracyjnym Majdanek. Rodzice urodzili się już w Izraelu.

Wczoraj widzieliśmy Oświęcim. To było dla mnie bardzo ciężkie. Załamałam się, pękłam, płakałam. Inni też. Wiedziałam, że były obozy, słyszałam opowieści o nich przez całe życie, ale nigdy nie widziałam na własne oczy. Nikt nie opowiadał mi z takimi szczegółami. Ja nie miałam pojęcia, że tam wszystko zostało dokładnie tak jak kiedyś. Myślałam, że tego już nie ma, znikło, a tam widzieliśmy siedem ton prochów ludzkich. Te przerażające komory gazowe. Byliśmy zaszokowani, że ktoś tak mógł postępować z ludźmi. Myślisz wtedy: ilu ludzi trzeba było zabić, żeby powstało te siedem ton prochu? Mnie to szczególnie bolało, bo było takie osobiste.

Polityka 17.2001 (2295) z dnia 28.04.2001; Komentarze; s. 13
Reklama