Archiwum Polityki

Kosmiczna katastrofa

Pojawiła się nowa teoria powstania Wszechświata, która upatruje jego początku w zderzeniu dwóch innych pustych wszechświatów.

Na początku XX wieku Edwin Hubble dokonał zdumiewającego odkrycia: galaktyki – skupiska miliardów gwiazd – oddalają się od siebie. Wynikało z tego, że Wszechświat się rozszerza. Kilka lat wcześniej Albert Einstein ogłosił ogólną teorię względności (OTW) wiążącą własności czasu i przestrzeni z rozkładem materii i energii. Ku zaskoczeniu Einsteina z OTW wynikało, iż Wszechświat nie może być niezmienny, musi się albo rozszerzać, albo kurczyć.

Te odkrycia, teoretyczne i obserwacyjne, nieoczekiwanie się uzupełniały. OTW wyjaśniała zjawisko ucieczki galaktyk, a rozszerzanie się Wszechświata było niezwykłym potwierdzeniem nowej teorii. Dzięki pracom Aleksandra Friedmana, Georgesa Lemaître’a, George’a Gamowa i innych powstała teoria ewolucji Wszechświata od początkowego stanu – o wielkiej, prawie nieskończonej gęstości i ogromnej, prawie nieskończonej temperaturze – do stanu obecnego, w którym niemal cała materia skupiona jest w galaktykach, przestrzeń pomiędzy nimi pozostaje niemal pusta, a kosmos ochłodził się do temperatury bliskiej zera bezwzględnego. Teoria ta nie wszystkim się spodobała. W latach pięćdziesiątych Fred Hoyle w cyklu wykładów popularnonaukowych w radiu BBC nadał jej ironiczne miano Big Bang, czyli Wielki Wybuch. Ta nazwa przylgnęła do powszechnie akceptowanej teorii ewolucji Wszechświata.

Dziś wiemy, że Wielki Wybuch zdarzył się ok. 15 mld lat temu, rozumiemy, skąd wzięły się lekkie pierwiastki chemiczne, a przede wszystkim, że Wszechświat podlega ewolucji. Skończona prędkość rozchodzenia się światła powoduje, że patrząc w głąb kosmosu widzimy go takim, jakim był dawno temu. Im głębiej patrzymy, tym wcześniejsze oglądamy epoki. Nic w tym niezwykłego. Patrząc na Księżyc widzimy go takim, jakim był nieco ponad sekundę temu, Słońce jakim było ok.

Polityka 17.2001 (2295) z dnia 28.04.2001; Społeczeństwo; s. 88
Reklama