Obrazy Boscha, których nigdy przedtem nie udało się tak licznie zgromadzić pod jednym dachem, nie były pokazywane na światowych wystawach od lat sześćdziesiątych. Nic więc dziwnego, że ekspozycję w Museum Boijmans Van Beuningen w Rotterdamie odwiedza dziennie ponad 2 tys. osób, a Chris Dercon, dyrektor artystyczny muzeum, spodziewa się do dnia jej zamknięcia, czyli do 11 listopada, 250 tys. widzów. Kuratorzy proponują nową, humanistyczną interpretację dzieł Boscha, a miasto dokłada wszelkich starań, by całe przedsięwzięcie należycie zareklamować. Na ulicach ustawiono znaki drogowe ze strzałkami i napisem „bosch”, są plakaty i billboardy, przygotowano też wiele imprez towarzyszących wystawie.
Biura turystyczne Beneluksu oferują „Boschpakket” – za około 300 euro można się wybrać na dwudniową wycieczkę do Rotterdamu połączoną ze zwiedzaniem ekspozycji i uczestnictwem w specjalnych artystycznych rozrywkach. Takich jak na przykład współczesna wersja „Ogrodu rozkoszy ziemskich” stworzona przez grupę artystyczną AVL – jest to przejażdżka traktorem z wagonami do wioski twórców-ekologów, która, jak sami piszą w małym manifeście, „jest otwartym muzeum, musującym entuzjazmem, gdzie sztuka powstaje każdego dnia i na każdym kroku”.
Dla kuratorów rotterdamskiej wystawy ważne było bowiem zorganizowanie przestrzeni do zwiedzania w taki sposób, by tło dla dzieł Boscha stanowiły prace dwudziestowiecznych artystów. Jest niezwyczajnym zjawiskiem, że do tych obrazów namalowanych ponad 500 lat temu odwołują się coraz młodsi twórcy. Na piętrze Museum Boijmans Van Beuningen królują dzieła dawne – na środku labirynt czarnych ścianek z najważniejszymi obrazami Boscha, takimi jak „Statek głupców”, „Kuszenie św.