Archiwum Polityki

Przekonamy do was Europę

Rozmowa z Joschką Fischerem, ministrem spraw zagranicznych Niemiec

W przemówieniu wygłoszonym w Bundestagu Jacques Chirac określił Niemcy jako wielkie mocarstwo. Dawniej politycy niemieccy natychmiast zaprzeczyliby temu określeniu. Teraz jednak nikt nie zaprotestował. Czy to oznacza zmianę? Czy Niemcy znów widzą siebie w roli wielkiego mocarstwa?

Nie ma żadnych zmian. Znaleźliśmy swoje miejsce w sojuszu zachodnim, w Unii Europejskiej i w ramach organizacji międzynarodowych. Wiadomo, że Niemcy wyciągnęli wnioski z własnej historii. W polityce zagranicznej mocno tkwimy w strukturach zachodnich. Naszym celem jest proces integracji europejskiej. Po republice bońskiej odziedziczyliśmy najlepszą tradycję – powściągliwość. Gdybyśmy nie przyjęli takiej postawy – obudzilibyśmy się w tradycyjnym niemieckim bałaganie.

Pańskie przemówienie na Uniwersytecie Humboldta wywołało wielkie poruszenie. Odebrano je jako wizję Europy sfederalizowanej. W innym przemówieniu apelował pan o powołanie prezydenta Europy. Czy to są naprawdę pańskie cele, czy chciał pan po prostu sprowokować dyskusję?

Wcale nie marzę o Stanach Zjednoczonych Europy. Różnice między np. Polską, Francją, Wielką Brytanią, Niemcami, Republiką Czeską czy Danią są głębsze niż różnice pomiędzy powiedzmy Massachusetts i Virginią czy Kalifornią i Kolorado. Zintegrowana Europa będzie oparta na państwach narodowych pielęgnujących własne kultury. Niemcy pozostaną Niemcami, Polacy – Polakami, wraz ze swoimi tradycjami, kulturami i uprzedzeniami.

Ale chciałby pan zobaczyć na czele Europy prezydenta w amerykańskim stylu?

To jest jedna z opcji. Są i inne.

Jak taki prezydent miałby być wybierany?

Możliwości są różne. Przez parlament bezpośrednio i pośrednio, w wyborach powszechnych, ale tych decyzji nie należy podejmować dzisiaj.

Polityka 33.2000 (2258) z dnia 12.08.2000; Świat; s. 33
Reklama