Przedmiotem konfliktu jest Radio Watykańskie, podane do sądu przez mieszkańców podrzymskiej miejscowości Cesano. Twierdzą oni, że sąsiadujący z ich osiedlem ośrodek nadawczy rozgłośni jest źródłem niebezpiecznego dla zdrowia i życia promieniowania, zwanego elektrosmogiem. Argumentują, że poziom promieniowania trzykrotnie przekracza dopuszczalne we Włoszech normy, a wskaźnik zachorowań na nowotwory jest w ich okolicy wyższy. Domagają się natychmiastowego obniżenia poziomu emisji i ukarania dyrekcji radia. Włoska prokuratura miała twardy orzech do zgryzienia, ponieważ kodeks karny nie uwzględnia tego typu przewinienia. Dlatego też szefom papieskiej rozgłośni postawiono osobliwy zarzut rzucania w powietrze niebezpiecznymi przedmiotami. Tymczasem oskarżeni twierdzą, że to na nich rzucane są kalumnie.
Proces nie może się rozpocząć, bo pozwani nie stawili się w sądzie. Stolica Apostolska powołując się na status eksterytorialności uważa bowiem, że włoski sąd nie może rozstrzygać tej sprawy. Ponieważ stanęła ona w miejscu, powołano komisję włosko-watykańską, która ma rozwiązać spór na drodze dyplomatycznej. Obie strony zgodziły się wykonać wspólne pomiary w centrum nadawczym w Santa Maria di Galeria. W dyplomację nie chce się jednak bawić ustępujący wkrótce wraz z całym rządem minister do spraw ochrony środowiska postkomunista Willer Bordon. Nie zważając na toczące się rozmowy zagroził rozgłośni wyłączeniem prądu, jeżeli w ciągu 15 dni promieniowanie nie zostanie zmniejszone. Rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls odparł, że ultimatum postawione przez ministra jest niedopuszczalnym szantażem. Innego zdania są Włosi. 80 proc. obywateli przyznało w sondażu rację ministrowi Bordonowi.
Tymczasem na antenie radia oraz na łamach prasy trwa ostra polemika ekspertów powołanych przez obie strony.