Archiwum Polityki

Pożyteczny Wajda

Znowu głośno o Andrzeju Wajdzie. Tygodnik „NIE” ośmieszał ostatnio sławnego czeskiego reżysera Miloša Formana, który niesłusznie wychwalał „Popiół i diament”, nie wiedząc, że dzieło stanowiło zakamuflowaną pochwałę reżymu komunistycznego. Z kolei Jerzy Narbutt z „Tygodnika Solidarność” chwali się, że wygłosił kiedyś w kieleckim empiku referat pt. „Bajdy pana Wajdy” i do dziś nie zmienił zdania, chyba że na gorsze, skoro pisze: „Różne były w PRL możliwości bycia pożytecznym dla społeczeństwa: można było np. pożytecznie zamiatać, pożytecznie sprzedawać ziemniaki, pożytecznie grać na fortepianie bądź robić pożyteczne filmy oświatowe czy krajoznawcze. Ale pan Wajda wybrał sukces zamiast zwyczajnej pożyteczności...”

O tym, że Wajda nie sprzedawał ziemniaków, pisze również nieznany bliżej Piotr Włodarski, autor książki „Pan Andrzej”, już na okładce nazywający rzecz po imieniu – „kłamca, mitoman, czy konformista – rzecz o towarzyszu Andrzeju Wajdzie”. „Nasz Dziennik” zamieścił entuzjastyczną recenzję dzieła, którego niestety nie mogę odnaleźć w znanych mi księgarniach. Ciąg dalszy zapewne nastąpi. Bo wbrew temu, co pisze Narbutt, u nas artyści są jednak pożyteczni. Służą do opluwania.

Polityka 16.2001 (2294) z dnia 21.04.2001; Kultura; s. 44
Reklama