Firma rozpoczęła działalność w lipcu 2000 r. Niemal we wszystkich większych gazetach ogólnopolskich i regionalnych zaczęły się ukazywać ogłoszenia informujące o tym, że spółka uruchomiła I Polski Program Budowlany, gdzie można pożyczyć pieniądze na niebywale korzystnych warunkach: roczne oprocentowanie – 2,5 proc., okres spłaty do 200 miesięcy. Nie wymagano zaświadczeń o dochodach i zatrudnieniu ani zdolności kredytowej. Na kolorowych ulotkach widniał nowoczesny domek i napis „Mój nowy dom już za 330 zł/m-c”.
Polska Grupa Kapitałowa Kredyt – ta nazwa brzmi dumnie, ale na początku niewiele miała wspólnego z rzeczywistością. Kredytów nie mogła udzielać, bo to wyłączna domena banków. Kapitał założycielski spółki, zarejestrowanej w krakowskim sądzie gospodarczym przez cztery osoby fizyczne, wynosił 4 tys. zł. Początki były więc skromne – np. w Łodzi dane kontrahentów pracownik PGK wpisywał do zeszytu szkolnego.
Najpierw wpłacamy
Jan W. z Tarnobrzega był jednym z pierwszych klientów PGK. – Potrzebowałem pieniędzy, aby pomóc synowi w zakupie mieszkania – mówi. – W lipcu ubiegłego roku w tarnobrzeskim biurze PGK zawarłem umowę na pożyczkę, choć formalnie nazwano ją inaczej, w wysokości 30 tys. zł. Początek był dziwny. Przyszedłem uzyskać pieniądze, a usłyszałem, że to ja mam wpłacić na dzień dobry 900 zł. Zapewniono mnie jednak, że pieniądze otrzymam najdalej w styczniu 2001 r. Od sierpnia do stycznia wpłacałem raty, a nawet zachęcony przez pracownika wpłaciłem jednorazowo dziesięć rat. To miało przyspieszyć otrzymanie pieniędzy. W sumie wpłaciłem ponad 5 tys. zł. Do dzisiaj nie dostałem grosza.
Grzegorzowi D. z Radomska również obiecywano, że pieniądze otrzyma najdalej za kilka tygodni od podpisania umowy.