Archiwum Polityki

Dobry rozkład zajęć

Rozmowa z prof. Janem Węglarzem, informatykiem, o inteligentach i sztucznej inteligencji

„2001. Odyseja kosmiczna” stworzona przez Stanleya Kubricka i Arthura C. Clarka przed ponad 30 laty nakreśliła wizję informatyki na początku trzeciego tysiąclecia. Komputer HAL, kluczowa postać kultowego już filmu, potrafi nie tylko mówić, myśleć i grać w szachy. Umie czytać z ruchu ust i obdarzony jest typowo ludzkimi cechami: ma uczucia i odczuwa wątpliwości. Jak naprawdę wygląda informatyka w 2001 r.?

Wizja ta dotyczy tzw. sztucznej inteligencji, jednego z wielu, choć niekoniecznie najważniejszego działu informatyki, zwłaszcza jeśli chodzi o praktyczne zastosowania, bardzo natomiast podatnego na fantazjowanie. Jest to wizja maksymalistyczna, traktująca sztuczną inteligencję zgodnie z definicją Marvina Minsky’ego, czyli jako naukę o maszynach realizujących zadania – które gdyby były realizowane przez człowieka – wymagałyby inteligencji.

Osobiście wolę definicję Feigenbauma i McCorducka, według której sztuczna inteligencja to dział informatyki zajmujący się symboliczną reprezentacją wiedzy i symbolicznym wnioskowaniem przez komputer z wykorzystaniem tej wiedzy. To że komputer jest nie tylko urządzeniem do obliczeń arytmetycznych, ale ogólnym systemem przetwarzania symboli, zauważono już ok. 60 lat temu. Rozwój badań nad sztuczną inteligencją, możliwy m.in. dzięki postępowi w całej informatyce, przebiegał bardziej w zgodzie z definicją Feigenbauma i McCorducka niż Minsky’ego.

Pan jednak pytał o informatykę w 2001 r. Powiem krótko: co oznacza ona w codziennym życiu, każdy widzi. Mało kto natomiast zdaje sobie sprawę z tego, czym jest informatyka jako dyscyplina naukowa i jakie jest jej miejsce we współczesnej nauce. A przecież przedmiotem zainteresowania tej dziedziny jest wszystko, co wiąże się z informacją i jej przetwarzaniem.

Polityka 16.2001 (2294) z dnia 21.04.2001; Nauka; s. 74
Reklama