Kiedy Glenn Miller podczas audycji radiowej odbierał pozłacaną (bo nie dosłownie złotą) płytę z rąk szefów RCA, w Europie trwała wojna, jednak w Ameryce młody i prężny przemysł rozrywkowy nie zwalniał tempa. W Hollywood produkowano nie tylko propagandowe filmy wojenne Franka Capry, ale i komedie. W branży muzycznej pierwsze przyczółki popularności zdobywał lekki, swingujący jazz i muzyka taneczna. Orkiestra Glenna Millera należała do najsłynniejszych, on sam uchodził zaś za niekwestionowanego idola. Jego big-band grał muzykę inspirowaną jazzem, podawaną jednak w formie o wiele bardziej wyrafinowanej niż jej nowoorleański murzyński pierwowzór.
Złota Płyta dla Glenna Millera rozpoczyna nową epokę w historii kultury popularnej. Owszem, również i wcześniej padały rekordy sprzedaży nagrań (choćby zarejestrowane na płytach arie Enrico Caruso), ale pomysł RCA, by specjalnie celebrować sukces rynkowy, wiązał w jedną całość fascynację publiczności modną muzyką ze strategią marketingową. Od tamtej pory to właśnie liczba sprzedanych płyt bardziej niż ich walory artystyczne decydować będzie o miejscu wykonawców tudzież producentów w hierarchii branży muzycznej.
Złoto, platyna i diamenty
W 1952 r. powstaje Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Płytowego (RIAA), które przejmuje pionierską ideę RCA i od 1958 r. staje się jedynym oficjalnym patronem Złotych Płyt na amerykańskim rynku muzycznym. Warunkiem otrzymania złotej płyty z certyfikatem RIAA jest w tym momencie zysk ze sprzedaży wynoszący milion dolarów (potem dojdzie jeszcze wymóg dodatkowy: liczba sprzedanych egzemplarzy nie może być mniejsza niż pół miliona). W 1976 r. RIAA powołuje do życia nagrodę Platynowej Płyty, którą przyznaje się za milion sprzedanych kopii i 2 mln dol. wpływów ze sprzedaży.