Zbieranie podpisów pod petycją skierowaną do austriackiego parlamentu, by ten zgodził się na wejście Czech do UE jedynie pod warunkiem zamknięcia nowo wybudowanej elektrowni atomowej w Temelinie, było swoistą lepperiadą. Całą akcję zorganizowała Partia Wolnościowa (FPÖ), która od dwóch lat rządzi w Austrii razem z chadecką Partią Ludową (ÖVP). Ton w FPÖ wciąż nadaje osławiony Jörg Haider, za którego na Austrię nałożyło sankcje 14 krajów UE, mimo że odszedł ze stanowiska przewodniczącego, zadowalając się stanowiskiem naczelnika Karyntii.
Petycje, zgodnie z prawem austriackim, nie mają żadnej siły sprawczej, muszą jednak być przedmiotem dyskusji parlamentarnej, jeśli podpisze je co najmniej 100 tys. osób. Tę w sprawie Temelina podpisało 915 tys. osób z 4,8 mln uprawnionych do głosowania. Sukces to ograniczony, tym bardziej że kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel z ÖVP wyraźnie powiedział, iż nie ma mowy o tym, by Austria zawetowała wejście Czech do UE, bo „rozszerzenie UE jest sercem austriackiej polityki”, a w sprawie Temelina władze Austrii i Czech i tak są stale w kontakcie. A jednak przez chwilę wydawało się, że petycja rozbije koalicję rządową, a w Austrii dojdzie do przyspieszonych wyborów.
Zbyt proste byłoby dostrzeganie w awanturze o Temelin jedynie kolejnej lepperiady Haidera. To raczej surfowanie na zadawnionych emocjach. „Duch Szwejka ożył. Mamy nową wojnę z Austriakami” – pisała „Mlada Fronta Dnes”. A wiedeńska „Kronen-Zeitung” pod tytułem „Czerwono-biało-czerwoni przeciwko Temelinowi” ogłosiła zbieranie podpisów pod petycją na nową wyprawę przeciwko barbarzyńcom. Czeskie elektrownie atomowe są od dawna belkami w austriackich oczach. Austriaccy politycy nalegali w Brukseli, by UE wywarła nacisk na Czechów.