Archiwum Polityki

Robert S. McNamara: Sam odwet nie wystarczy

Przeżyliśmy poważny atak, który pociągnął tysiące ofiar. Działalność gospodarcza została przerwana – tymczasowo. Nie znaczy to, by nasi sojusznicy, w tym Polska, musieli przesadnie podkreślać konsekwencje tego uderzenia: jesteśmy bardzo, bardzo silnym narodem, mamy bardzo silnych sojuszników i potrafimy przeciwstawić się takim atakom teraz i w przyszłości. Ważne, by zmniejszyć ryzyko takich ataków. Sądzę, że służyć temu powinny działania w dwóch podstawowych kierunkach. Chcę podkreślić, że w obu przypadkach potrzebne jest działanie multilateralne – Stany Zjednoczone powinny działać wspólnie ze swymi sojusznikami – bo mamy skłonność do działania w pojedynkę, zarówno za rządów prezydenta Busha jak i jego poprzedników. Tak nie wolno nam postępować, nie możemy działać jako dominujący partner militarny, zwłaszcza jeśli mamy szybko odpowiedzieć na ten atak; Stany Zjednoczone muszą wystąpić w pewnym sensie jako instrument NATO, całego Sojuszu, w tym Polski. Mając to w pamięci, należy przeprowadzić dwie podstawowe operacje. Szybko ustalić tożsamość terrorystów, a następnie szybko przystąpić do wymierzenia kary w formie jakiegoś rodzaju akcji militarnej. Nie sądzę, by doprowadziło to do ostatecznego unicestwienia terroryzmu. Terroryści są bardzo sprawni i zdolni: wyszkolili pilotów Boeingów, którzy byli gotowi popełnić samobójstwo w ataku terrorystycznym. Nie da się łatwo odwieść od działania ludzi kierujących się takimi pobudkami. Myślę, że trzeba to wziąć pod uwagę planując akcję zbrojną. Należy uwzględnić motywy: dlaczego terroryści robią to, co robią? Są tu dwie możliwości. Istnieje pewien zasadniczy konflikt między muzułmanami i niemuzułmanami. Wiąże się to z tezą profesora Huntingtona, że wojny przyszłości będą miały charakter religijny czy kulturowy.

Polityka 38.2001 (2316) z dnia 22.09.2001; Komentarze; s. 19
Reklama