Dorota Wysocka, dziennikarka radiowej Trójki, 23 sierpnia, dokładnie w 51 urodziny Mariana Krzaklewskiego, zadała mu pytanie: – Panie przewodniczący, gdzie się pan podziewał? Kończyła już wywiad, kiedy Krzaklewskiemu, którego myśli krążyły jeszcze wokół omawianej wcześniej dziury budżetowej, wyrwało się: – Mam nadzieję, że to nie jest czarna dziura – wiemy, że czarna dziura wszystko wciąga – praktycznie nie ma szans. Wysocka: – Oj, wciąga, wciąga panie przewodniczący. Dziękuję bardzo. I nagle przewodniczący wypalił: – Przy czym czarna dziura to już ostatnia faza funkcjonowania gwiazdy.
W najbliższą niedzielę walczy o mandat poselski z Rzeszowa z ramienia AWSP. Na pozór wygląda to logicznie. Z rejonu rodzinnej Kolbuszowej, z listy ugrupowania będącego kontynuacją obozu, który tworzył. Ale z Podkarpacia wyjechał ponad 30 lat temu. Jego naturalny region to Górny Śląsk – tam studiował, pracował, działał w Solidarności, stamtąd rozpoczął związkową karierę, tam kandydował cztery lata temu. Ale na Śląsku jest silna zadymiarska Solidarność 80. Dopadli go nawet w rodzinnej Kolbuszowej w czasie inauguracji kampanii prezydenckiej. A i własna Solidarność w regionie jest wobec niego bardzo sceptyczna. Gdańsk? Warszawa? To samo. Czyli tradycyjnie prawicowe i nie mające bliższych doświadczeń z Krzaklewskim Podkarpacie okazało się jedyną szansą wciąganej gwiazdy.
Poza tym nie wiadomo, czy macierzyste ugrupowanie chciałoby wystawić swojego niedawnego wodza na czołowych miejscach w metropoliach. A w zasadzie wiadomo: nie chciałoby. – Pamiętam jak dwa lata temu na jakimś zjeździe w Częstochowie kłębił się tłum wokół Mariana – opowiada bliski mu człowiek. – Marian!