Polska tak gładko włączyła się w główny nurt życia i działania NATO, że po prostu prawie nikt nie postrzega jej już jako „nowego”. Wasz głos jest w Sojuszu słyszany i ma swoją wagę. Przedstawiciele Polski dbają, by wasza dewiza „nic o nas bez nas” materializowała się w codziennej praktyce.
Jako sekretarz generalny NATO nie mogę jednak poprzestać na samych komplementach. Polska nie może spocząć na laurach. Bolesny proces reformy waszych sił zbrojnych dopiero się zaczął. Polska musi przekształcić je w formacje o większej mobilności, większych możliwościach dyslokacyjnych i większej samowystarczalności. Owszem, oznacza to redukcje w rozsądnych granicach, a także wymaga modernizacji sprzętu wojskowego. Przede wszystkim jednak należy tego dokonać drogą lepiej skalkulowanych wydatków na obronność i bardziej racjonalnej polityki kadrowej.
Rzecz jasna, Polska ma jeszcze długą drogę przed sobą, nim zrówna się z innymi członkami Sojuszu. Osiągnięcie standardów wypracowanych w ciągu ponad 50 lat istnienia NATO wymaga czasu. Ale Polska nie jest w tym sama. Podobne zadanie pokonania luki obronnej dzielącej nas od naszego sojusznika amerykańskiego staje przed większością, jeśli nie przed wszystkimi europejskimi członkami NATO.
Wobec konieczności lepszego rozłożenia obciążeń NATO zaoferowało wsparcie planom Europejskiej Tożsamości w dziedzinie Bezpieczeństwa i Obrony. Celem tego przedsięwzięcia jest powiększenie naszych zasobów środków radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi. Chcę tu rozwiać pewne mity: nikt, powtarzam – nikt nie ma zamiaru zastąpić lub unieważnić niepodzielnych zobowiązań NATO w zakresie zbiorowej obrony członków Sojuszu. Pomagając UE i nawiązując jeszcze ściślejsze więzi między Unią a Sojuszem umacniamy w istocie stosunki transatlantyckie.