Kiedy w połowie listopada 2000 r. funkcjonariusze UOP zatrzymali ośmiu celników, w Terespolu mówiono: może tym razem miara się już wreszcie przebrała. Jak wykazało śledztwo, celnicy fałszowali dokumenty odpraw celnych i przyjmowali łapówki. Niespełna miesiąc po zatrzymaniu celników wyszło na jaw, że skorumpowani są także ich koledzy z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. Ośmiu spośród nich (w tym zięciowi byłego wojewody bialskopodlaskiego) postawiono zarzut współpracy ze zorganizowanymi grupami przestępczymi. Celnicy potwierdzali fikcyjne wywozy towarów za wschodnią granicę.
Trwało to kilka lat. Ubrania i sprzęt RTV, które miały trafić na Białoruś, najprawdopodobniej były rozprowadzane po hurtowniach w całym kraju. Z powodu niezapłaconych ceł i podatków Skarb Państwa stracił ponad 11 mln zł. Strażnicy natomiast przerzucali na Wschód samochody (łącznie kilkadziesiąt), przeważnie ekskluzywne modele Audi i BMW skradzione wcześniej w Niemczech.
Prowadzących śledztwo na ślad grupy doprowadził „fakt błyskawicznego bogacenia się funkcjonariuszy„Straży Granicznej, którzy ze swoim bogactwem bynajmniej się nie kryli. Jeden chorąży z pensją 1300 zł brutto w niespełna rok wybudował willę o powierzchni 400 m kw., zaś inny w tym samym czasie postawił dwa domy, a do pracy jeździł najnowszym modelem Volvo. Skandale na przejściach granicznych podległych Urzędowi Celnemu w Białej Podlaskiej i Nadbużańskiemu Oddziałowi Straży Granicznej w Chełmie wybuchają właściwie bez przerwy.
Celnik jak namiestnik
Terespol to największe przejście graniczne łączące Polskę z Białorusią i pośrednio z Rosją. Tu obsługuje się ponad połowę ruchu granicznego z państwami byłego ZSRR, tędy do niedawna wiódł najważniejszy szlak przerzutu kradzionych samochodów i towarów z przemytu.