Jestem z ETA i przychodzę, by wykonać wyrok – tak brzmiały ostatnie słowa, które usłyszała tamta Dolores przed śmiercią.
Moja rozmówczyni – niska, korpulentna szatynka – milknie. Waha się: To taka stara historia, wszyscy znają szczegóły... Nie wiem, czy jest sens wracać do tego, po tylu latach...
To był początek września 1986. W Ordizie właśnie świętowano fiestas Baradairana (święto w Kraju Basków). Dolores Gonzales spacerowała wczesnym popołudniem ze swym dwuletnim synkiem Aikaitzem. Wystarczył jeden strzał.
Dolores swego czasu należała do kierownictwa baskijskiej organizacji terrorystycznej ETA. Wstąpiła do organizacji jeszcze w latach 70., za czasów dyktatury Franco. Miała pseudonim Yoyes. Wówczas w Ordizie, jak i innych miasteczkach baskijskich, przynależność do ETY była swego rodzaju nobilitacją.
Tak jak większość jej krewnych i przyjaciół biegała na zebrania, toczyła niekończące się dyskusje przepojone duchem francuskiego maja 1968, zaczytywała się lekturami o rewolucji latynoamerykańskiej. Dyktatura generała Franco, prześladowania, brak wolności i demokracji, zakaz używania euskera (języka baskijskiego), zastój kulturalny – prowokowały młodzież do przechodzenia w szeregi opozycji, na której czele w Kraju Basków stała ETA. Ambitna, inteligentna Yoyes, wychowana przez dziadka rozmawiającego wyłącznie w euskera, przez kilka lat przewodziła grupce kobiet i feministek jednocześnie. Z biegiem czasu jednak Dolores zaczęła się odsuwać od organizacji. Jej krytycyzm, niezależność, przekorna natura i dojrzałość – z jednej strony, oraz pojawienie się w szeregach ETA nowych członków, którzy uznawali pistolet za ostateczny argument – z drugiej, sprawiły, że dziewczyna w 1979 r. porzuciła ETA.