Archiwum Polityki

Janusz i Jan

W środowiskach prawicowo-narodowych radosne poruszenie. To reakcja na wypowiedź szefa pionu śledczego IPN prof. Witolda Kuleszy, który oświadczył, że dotychczas nie znaleziono dowodów, by prezes Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej Jan Kobylański zadenuncjował w czasie wojny Niemcom małżeństwo Żydów. Kobylański to postać kontrowersyjna, oskarżany o antysemityzm działacz polonijny, o którym pisano, że ma powiązania, także finansowe, z niektórymi polskimi partiami i politykami. On sam wytoczył procesy kilku dziennikarzom.

Portal prawy.pl zamieścił tekst, w którym przypomniał, jak były prezes Instytutu prof. Leon Kieres mówił, że „istnieją dowody wskazujące na to, że Kobylański był szmalcownikiem”. Autor tekstu pyta więc: „dowody były, co się zatem z nimi stało” oraz „dlaczego wysoki funkcjonariusz państwowy tak kategorycznie zmienia zdanie w ciągu zaledwie roku?”.

Prof. Kulesza wyjaśnił „Polityce”, że sprawa ta ma dwa aspekty. Według śledczych IPN ponad wszelką wątpliwość udowodniono, że w czasie wojny Janusz Kobylański pod pozorem dostarczenia fałszywych dokumentów aryjskich, chcąc wyłudzić pieniądze, wydał małżeństwo Szenkerów w ręce gestapo. – Do tej pory nie zgromadzono jednak dowodów, które w sposób jednoznaczny wskazywałyby, że Janusz tożsamy jest z Janem Kobylańskim przebywającym w Urugwaju – mówi prof. Kulesza.

Szef pionu śledczego Instytutu ma nadzieję, że sprawa imienia Kobylańskiego wyjaśni się w ciągu najbliższych miesięcy: – Na obecnym etapie oczekujemy na odpowiedź wielu instytucji zagranicznych, które pozwolą nam na odpowiedź, czy Janusz i Jan to ta sama osoba.

Inny wątek tej sprawy to, podnoszone przez m.

Polityka 22.2006 (2556) z dnia 03.06.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama