Apel ministra do obywateli został opublikowany na internetowych stronach Ministerstwa Finansów: „Jeśli macie Państwo pomysły na zwiększenie dochodów budżetu państwa lub na oszczędności w budżecie, prosimy o listy”. Pierwsze podpowiedzi pojawiły się niemal natychmiast, a korespondencja przyrastała w imponującym tempie.
Listy do ministra wysyłali reprezentanci różnych grup społecznych – dzieci i emeryci, przedsiębiorcy i pracownicy budżetówki, bezrobotni i emigranci. Tylko nieliczni mieli wątpliwości, czy są właściwymi adresatami prośby o poradę.
Większość korespondentów ministra nie miała wątpliwości ani co do celowości internetowej burzy mózgów, ani swoich kompetencji. Przeciwnie, podając recepty na uzdrowienie publicznych finansów często wyrażali zdziwienie, że na tak oczywisty pomysł nie wpadł sam minister Bauc. Jedni starali się nadać swej wypowiedzi godną formę („Ekscelencjo, ośmielam się zaproponować zmiany w systemie finansowym naszej Ojczyzny, które – jak mniemam – doprowadzą do stopniowego uzdrowienia tegoż”), inni rzucali swe pomysły od niechcenia („Najprostszy sposób to zarabianie na sprzedaży alkoholu i papierosów. Zwiększyć ceny tych produktów, nałożyć jakieś podatki, akcyzy, itd.”).
Większość piszących dobrze przyjęła pomysł ministra. „Jak to miło, że rząd docenia w końcu społeczeństwo. W normalnych warunkach powinno się to skończyć dla ekipy rządzącej dymisją z pracy lub dyscyplinarnym zwolnieniem” – napisał autor podpisujący się kryptonimem mhl999.
Obciąć posłom
Autorzy większości listów uważali, że pieniądze niezbędne do załatania dziury budżetowej kryją się w rozmaitych kieszeniach i trzeba je tylko stamtąd wydobyć.