Ładny mi sezon ogórkowy – dawniej o tej porze roku gazety rozpisywały się o potworze z Loch Ness. Poczciwcu wynurzającym się z głębi jeziora w Szkocji.
– Kiedy zobaczę to cudo? – denerwował się dżentelmen z Londynu.
– Po piątej szklaneczce whisky – uspokajał go barman.
To rozumiem – kultura. A dziś, co? Ledwo minister Bauc zaczął się wynurzać, do dymisji! Tajemnica dziury budżetowej miała pozostać tajemnicą. Żeby ci, co przyjdą po Buzku i jego kompanii, mieli po nudnej kampanii wyborczej jakąś atrakcję. Tyle razy słyszeli, że prawica skrzętnie gospodaruje, ciuła jak chomik, a potem przychodzi szastalska lewica i wydaje całą kasę. Gdzie ta kasa? Gdzie ta prawicowa gospodarność? Ziarnko do ziarnka, aż przebrała się miarka. Pustki w kasie dorównują pustce w głowach decydenckich. Pozostał jedynie odruch rządzenia. Jak w dialogu na cle.
– Proszę otworzyć walizkę.
– Przecież pan widzi: ja nie mam walizki.
– Nic nie szkodzi. Porządek musi być.
Takie są konsekwencje zjawiska dawno już nazwanego epidemią dumnej ignorancji. Ignorancja zawsze jest dumna, wielkopańska, pyskomocna. Udaje pokorę tylko na pielgrzymkach i w Watykanie, nadstawiając się do kamer. Efekty tego rządzenia... W słuchawkach rozlega się głos:
– Witamy państwa na pokładzie samolotu do Brukseli. Kapitan Buzek wraz z załogą życzy państwu przyjemnego postoju w hangarze. Nie lecimy, ale muszą państwo zacisnąć pasa.
I pomyśleć, że blisko sto lat temu przewidział tę sytuację Bolesław Prus, sam sobie odpowiadając na pytanie, jaki powinien być polityk: „Prawdziwy polityk musi posiadać zalety, które streszczają się w trzech wyrazach: specjalne zdolności, siła, mądrość.