Z pozoru Kamienne Tablice trzymają się mocno. W pierwszym roku trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa przygniatająca większość rodaków deklaruje całkowitą lojalność względem Prawa Bożego danego żydowskiemu przywódcy Mojżeszowi na górze Synaj i przejętego później przez wyznawców Chrystusa. A jednak badacze polskiej religijności, także kościelni, ostrzegają, że jest ona płytka i wybiórcza. Tak naprawdę – mówią – polscy katolicy są w dużej części nieświadomymi heretykami’’. Czy Polska podzieli los innych rozwiniętych społeczeństw zachodnich, gdzie chrześcijaństwo staje się na powrót religią katakumb?
Niesamowita to historia. Grubo ciosany kodeks etyczny z archaicznej epoki, sporządzony na użytek małego ludu zagubionego gdzieś w pustkowiach Śródziemnomorza, zawładnął wyobraźnią moralną połowy świata – ponad granicami języków, ras, wyznań i kultur. Nawet rewolucja Oświecenia, które chciało raz na zawsze oddzielić religię od rozumu i podarowało Europie nowy dekalog – Deklarację Praw Człowieka i Obywatela – wypisała je jak Mojżesz na tablicach. I do dziś mnożą się najróżniejsze „dekalogi” (po grecku „dziesięć słów”), zbierające zasady, którymi mają się kierować członkowie takiej czy innej organizacji, ruchu, stowarzyszenia czy wykonawcy jakiegoś zawodu.
Surowa prostota dziesięciu przykazań nie przestaje frapować współczesnych, niezwiązanych z Kościołem, filozofów i artystów. Któż nie oglądał „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego? A przecież ten tajemniczy serial etyczno-metafizyczny podbił też sceptyczną widownię w pochrześcijańskim świecie zachodnim. Dzieło Kieślowskiego nie było naturalnie zwykłą ilustracją przykazań. W duchu współczesnym stawiało raczej pytania, niż narzucało odpowiedź.