Archiwum Polityki

Portret nad biurkiem rabina

Książka Joanny Ronikier powstała z silnej potrzeby odnalezienia i ocalenia zagubionych śladów. Ważna jest data 28 października 1998 r., kiedy to w Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie autorkę spotkała „metafizyczna przygoda”. Gościem Centrum był naczelny rabin Austrii Paul Chaim Eisenberg. Akompaniując sobie na gitarze, rabin śpiewał w jidysz żydowskie piosenki, a śpiew przeplatał anegdotami o pobożnych Żydach. Na koniec spotkania, gdy zgromadzeni zaczęli się rozchodzić, Joanna Ronikier podeszła do rabina, przedstawiła się i zapytała, czy istnieje jakakolwiek możliwość, by odszukać ślady jej prapradziadka Lazara Horwitza, który sto siedemdziesiąt lat wcześniej był głównym rabinem w Wiedniu. – Co znaczy odszukać ślady? – odparł rabin Eisenberg. Okazało się, że portret prapradziadka wisi w jego gabinecie nad biurkiem...

Tak została nawiązana nić łączności z przeszłością, niespodziewanie odnaleziony pierwszy i ważny ślad, właściwie – pamiątka rodzinna. Po nim przyszło poszukiwać kolejnych, zgodnie z chronologią, dziejów rodziny, z tym co jawne i utrwalone w przekazach (tych, które ocalały przez stulecia, a przede wszystkim z drugiej wojny) i z tym co można było, kierując się logiką i prawdopodobieństwem, domniemywać. Młody filozof, syn wiedeńskiego rabina – pradziadek – poślubił pochodzącą z kupieckiej rodziny Kleinmannów Julię – prababkę. Zamieszkali w Warszawie dając początek znakomitemu rodowi, któremu kultura polska zawdzięcza przedwojenny skarb – wydawnictwo Mortkowicza. To wydawnictwo, wraz z jego współzałożycielką, babką autorki Janiną, zajmuje w książce Joanny Ronikier miejsce centralne. Matka autorki Hanna Mortkowicz-Olczakowa napisała o nim w opublikowanej w 1962 r. książce „Pod znakiem kłoska”.

Polityka 37.2001 (2315) z dnia 15.09.2001; Kultura; s. 56
Reklama