Kilkanaście dni temu oferta podparyskiego Disneylandu trafiła do wojewódzkich urzędów pracy w całej Polsce. Wynika z niej, że ta wielka fabryka rozrywki (42 rodzaje atrakcji, 54 butiki, 61 restauracji i barów, 7 hoteli, centrum nocnych rozrywek i pole golfowe z 27 dołkami) potrzebuje świeżej polskiej krwi właściwie od zaraz. Pożądany wiek kandydatów 19–30 lat, konieczna znajomość języka, a do objęcia wiele stanowisk – od kelnera, recepcjonistki, portiera, aż po kierownika butiku i zastępcę szefa kuchni. Niektóre stanowiska są jakby stworzone na polskie możliwości, np. sekcja bankietowa (wymagane doświadczenie, niezbędna dobra kondycja fizyczna), bar (doświadczenie i oczywiście kondycja), butik (umiejętność prowadzenia kasy), kierownik fast-foodu („konieczna aktywność zarówno na sali jak i w kuchni”).
Wielkim hitem na rynku może się okazać posada animatora kulturalnego, bo nie wymaga w zasadzie żadnych kwalifikacji. – Chodzi o zabawianie gości odwiedzających park. Pracę tę wykonuje się w kostiumie słynnych postaci z filmów Disneya – wyjaśnia Robert Badzioch z Wojewódzkiego Urzędu Pracy we Wrocławiu.
Przyznaje, że taką ofertę Disneyland przysłał już wcześniej, ale przeszła zupełnie bez echa, bo wymagała biegłej znajomości francuskiego. Teraz Francuzi spuścili z tonu, rezygnując z biegłości na rzecz „podstawowej, komunikacyjnej znajomości”. Ma być ona sprawdzana poprzez niespodziewane telefony do ewentualnych kandydatów na Kaczorów Donaldów i Myszki Miki.
Według Roberta Badziocha, oferta Disney-landu (ważna tylko do końca sierpnia) jest atrakcyjna. – Bliskość Paryża, tanie wyżywienie i zakwaterowanie na miejscu, zwrot połowy kosztów biletu miesięcznego, tzw. Carte Orange, po wygaśnięciu kontraktu zwrot kosztów podróży do wysokości tysiąca franków – wylicza.