Podróżowanie po Europie latem staje się nieprzewidywalne, momentami niemożliwe. Są awarie, odwołane loty, przerwy w dostawach prądu. Gigantyczne opóźnienia i ogromny chaos komunikacyjny.
Paryską retrospektywę Davida Hockneya już na długo przed otwarciem powszechnie obwołano najważniejszą wystawą tego roku na świecie. Nie wygląda to na przesadę.
Wzmocnienie obrony na własną rękę nie jest już wyzwaniem, jest koniecznością tu i teraz. Perspektywa rozważana jako horror sci-fi stała się jednym ze scenariuszy. Nieprzypadkowo paryski szczyt organizuje jedyne unijne mocarstwo atomowe, które zaprasza do stołu drugi europejski kraj z bronią jądrową.
Wystawa „Figury szaleńca” w paryskim Luwrze, na którą wypożyczono naszego „Stańczyka”, spogląda w historię, ale zadaje pytania bardzo współczesne.
Czy Francja zbankrutuje? Kasa państwa dawno nie była w tak fatalnym stanie. Zadanie jej ratowania dostał nowy premier Michel Barnier.
Francuzi pożegnali igrzyska śpiewająco. Amerykanie przejęli flagę podczas ceremonii zamknięcia w hollywoodzkim stylu, dobrze reżyserowanym, tylko już bez oglądanej nad Sekwaną spontaniczności.
100 lat temu na paryskim stadionie, na który w tym roku wróciły igrzyska, do mety ruszyli Harold Abrahams i Eric Liddell, uwiecznieni w filmie „Rydwany ognia”.
Organizatorzy tegorocznych igrzysk pragnęli nas zapewnić, że z czymkolwiek kojarzymy ich kraj, mamy rację. Francja jest wszystkim, czego się po niej spodziewamy. A nawet czymś więcej.
Mieszkańcy stolicy Francji od kilku dni nie mogą spać spokojnie, bo miasto w masowych ilościach nawiedziły pluskwy. I choć w skończył się tam właśnie ikoniczny Tydzień Mody, wszyscy plotkują nie o strojach, ale bezpiecznych miejscach noclegowych.
Ledwie pięć lat temu Paryż, już zarządzany przez Hidalgo, stał w hulajnogowej awangardzie. Z czasem przybywało argumentów przeciw.