Archiwum Polityki

Łańcuszek Janika

Nowi wojewodowie urzędują już trzeci miesiąc. Z komunikatów ich rzeczników i relacji w lokalnej prasie wynika, że w ostatnich tygodniach głównie zajmowali się dzieleniem opłatkiem, wydawaniem zarządzeń o zwalczaniu wścieklizny i nielegalnego wyrębu jodeł. Określali w lokalnych przepisach kiedy i komu w święta wolno odpalać race. Przyjmowali swoich ordynariuszy i trzykrotnie spotykali się z ministrem Janikiem, by m.in. szlifować nowy, wzorcowy statut urzędu wojewódzkiego, który pozwoli sprawniej dokonać czystek kadrowych.

Kiedy w 1999 r. premier Jerzy Buzek obsadzał nowe województwa, musiał brać pod uwagę kadrowe ambicje kilkunastu partii i ugrupowań wchodzących w skład AWS oraz Unii Wolności, pozostającej wtedy jeszcze w koalicji. Do obsadzenia miał 48 stanowisk (wojewoda plus dwóch wicewojewodów w województwie). Choć personalne targi ciągnęły się przez dwa miesiące, to i tak nie zdołał na czas uzgodnić kandydatur wojewody lubuskiego i świętokrzyskiego.

Leszek Miller miał o wiele łatwiejsze zadanie. Jeszcze przed wyborami zapowiedział, że jeśli wygra koalicja SLD-UP, to stanowiska wojewodów obsadzą wyłącznie ludzie z SLD. Już po wyborach, w ramach akcji zasypywania budżetowej dziury, premier zapowiedział, iż w 10 mniejszych województwach będzie jedynie po jednym wicewojewodzie. Kiedy do koalicji rządowej dołączyło PSL, prezes Jarosław Kalinowski usiłował wytargować kilka foteli wojewodów dla ludowców. Ale nowemu koalicjantowi uświadomiono, że w tych wyborach PSL wypadło wyjątkowo słabo i nie może liczyć na tak wysokie stołki w terenie jak za czasów koalicji SLD-PSL z lat 1993–1997. PSL zażądało wtedy stanowisk wicewojewodów w każdym województwie (podobnie jak miała to Unia Wolności w koalicji z AWS). Miller nie poddał się naciskom i ludowcy otrzymali jedynie 11 stanowisk wicewojewodów. Pozostałe przypadły SLD – 7 i Unii Pracy – 4.

Jak wyłaniano kandydatów do tych stanowisk? Minister Krzysztof Janik, któremu jako szefowi MSWiA podlega dział administracja państwowa, przyznaje, że kandydatów typował partyjny teren, a i on sam miał swoich, których poznał dużo wcześniej. Niekiedy są to znajomi jeszcze z czasów pracy w aparacie Socjalistycznego Związku Młodzieży Polskiej lub PZPR, z pracy nad reformami samorządowymi i z czasów poprzedniej koalicji SLD z PSL.

Polityka 3.2002 (2333) z dnia 19.01.2002; Kraj; s. 24
Reklama