Archiwum Polityki

„Państwo musi, ale nie może”

Joanna Solska (POLITYKA 42/01) napisała, że „...przez dziesięć ostatnich lat... żyliśmy na kredyt i ponad stan...”. (...)

Kto żył na kredyt, to żył, przecież jeżeli chodzi o państwo, jest to sprawą systemu politycznego, w którym politycy mówią o równości konstytucyjnej podmiotów z jednej strony, a z drugiej dzielą ustawowo naród na mniejsze lub większe grupy społeczne, przypisując im przywileje według siły okrzyków i powiązań partyjnych. Po 12 latach wolności rządzenia w transformowanym państwie doszło do takich sytuacji, że ja jako 53-latek po zawale i przepracowaniu w Polsce 37 lat muszę do emerytury przepracować na trudnym i twardym rynku pracy jeszcze 12 lat, by po 49 latach dostać zusowską jałmużnę, a obok siedzą w domach czterdziestolatkowie zdrowi i silniejsi ode mnie na gotowych „emeryturach pomostowych”, bo taka ma być zasada sprawiedliwości i solidarności społecznej! Zasada ta zawsze działa w jedną tylko stronę – z grup wyznaczonych do dostarczania wpływów budżetowych do grup zwolnionych z tego obowiązku z przyczyn politycznych. (...) To jest właśnie miękkie państwo, które jednak ktoś musi finansować.

Ja nie żyję na kredyt. Z każdych 100 zł zarobku księgowa potrąca mi prawie 34 zł na wszystko, co jest na pasku. Ponieważ pracuję, opłacam w pełnej wysokości wszystkie rachunki na służby mieszkaniowe, komunalne. Zostaje mi na jedzenie, meble, ubranie, rekreację, wczasy i higienę oraz wszystko, co niezbędne 10 zł/osobodzień. Nigdy nie dostałem od państwa złotówki świadczenia, a w wieku 43 lat musiałem zwolnić się z biura projektów, rozkładającego się z powodu braku zleceń, nie otrzymując ani złotówki odprawy.

Polityka 3.2002 (2333) z dnia 19.01.2002; Listy; s. 81
Reklama