Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Na czubku języka

Nadchodzi czas wielkiej biesiady. Czy podczas świątecznego ucztowania zastanawiamy się, dzięki czemu odróżniamy smak karpia od zupy grzybowej? Dlaczego makowiec smakuje inaczej niż śledź?

Anglosasi dzięki słowu flavour precyzyjnie wyrażają subtelne połączenie smaku i zapachu – polski język pod tym względem jest uboższy. A im lepszy mamy węch, tym wrażliwsi stajemy się na bodźce smakowe – obu zmysłów praktycznie nie da się od siebie oddzielić. Przez nozdrza i język jednocześnie dociera do mózgu bogaty kompleks wrażeń, co potrafimy docenić dopiero, gdy pojawia się katar – wtedy powonienie słabnie i potrawy natychmiast tracą swój aromat. Intensywność smaku zależy również od temperatury, o czym można się przekonać kosztując wina. Ciepłe i schłodzone, choć o tym samym składzie chemicznym, różnią się zdecydowanie. – Smak to chemiczne wrota do naszego mózgu – twierdzi dr hab. med. Przemysław Bieńkowski z Pracowni Farmakologii Behawioralnej i Klinicznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, laureat tegorocznego stypendium „Polityki” za pionierskie badania związane ze smakiem. – Pod względem budowy kubek smakowy jest w porównaniu z okiem lub uchem strukturą prymitywną, ale dzięki niej potrafimy odróżniać setki substancji chemicznych, często z pomocą węchu, a nierzadko również wzroku.

Są oczywiście poszkodowani przez los, którzy smak i węch stracili na skutek różnych chorób. W Stanach Zjednoczonych problemem tym dotkniętych jest ok. 3,2 mln osób, a więc 1,5 proc. społeczeństwa. Nikt nie oszacował skali zjawiska w Polsce, jednak nie ma powodów, byśmy znacząco różnili się od Amerykanów. Dr Helena Sienkiewicz-Jarosz z Instytutu Psychiatrii i Neurologii wśród najczęstszych przyczyn zaburzeń smaku wymienia schorzenia laryngologiczne, kilkanaście chorób neurologicznych (m.in. stwardnienie rozsiane, chorobę Parkinsona, uszkodzenia nerwów czaszkowych) oraz zaburzenia psychiczne (depresję, bulimię, anoreksję), które w Ameryce i Europie zdarzają się podobnie często.

Polityka 51.2001 (2329) z dnia 22.12.2001; Społeczeństwo; s. 120
Reklama