Archiwum Polityki

Sroga zima

Było tak: w sobotę napięty jak struna jadę na halę Gwardii pograć, jak zwykle, w piłkę nożną. Już z daleka, z okien taksówki widzę, podobnie jak ja, stremowanych przed meczem kolegów, niektórzy z nerwów palą papierosy. Podchodzę bliżej i co się okazuje? Są dodatkowe, a raczej są podstawowe powody do zdenerwowania: z meczu nici, hala zajęta, odbywa się tam właśnie turniej zapaśniczy młodzików. Nic w końcu wielkiego. Nie takie perypetie się w życiu przechodziło, nie w takich sytuacjach znajdowało się sposoby na zażegnanie nieprzewidywalności świata, ale niestety – odnotowuję wśród moich przyjaciół z boiska znaczny upadek obyczajów. Co powinna uczynić gromada dorosłych mężczyzn, której nagle zabrano możliwość uczestnictwa w podstawowej męskiej rozrywce i przed którą w związku z tym rysuje się nagła perspektywa wolnego sobotniego popołudnia?

Czy ja muszę wprost mówić, co się dawniej w takich sytuacjach robiło, jaki docelowy kierunek natychmiastowej marszruty się wybierało? Nie muszę. A czy mam powiedzieć, co myśmy tym razem uczynili? Powiem. Otóż myśmy się posłusznie niczym gromada zawiedzionych przedszkolaków, tłumiąc szloch i powściągając gule żalu w gardłach, rozeszli do domów. Redaktor Będkoś całego roztrzęsionego odwiózł mnie na Śliską, miałem taki plan, że czym prędzej zasiądę w fotelu i będę szukał ulgi w studiowaniu działów kulturalnych gazet weekendowych. Tak też postąpiłem, ale gdzie tam, jaka ulga. Ulgi żadnej, tyle że i zaskoczenia żadnego. Zaskoczenia żadnego, a wręcz spełnienie oczekiwań, choć oczekiwań – tak jest – najgorszych.

Oczekiwałem mianowicie od pewnego czasu, kiedy zaznaczy się widoczny wpływ Andrzeja Leppera na literaturę polską, że się zaznaczy, nie miałem wątpliwości – łatwość zaistnienia przez chamstwo jest dla miernych, a złaknionych istnienia umysłów zbyt pociągająca; słowem, że lepperyzm pojawi się w życiu literackim byłem – jak mówię – pewien, nie przypuszczałem jednak, że stanie się to tak prędko i że stanie się to w miejscu tak prostacko, tak banalnie i tak symetrycznie oczywistym: na łamach „Trybuny” mianowicie.

Polityka 51.2001 (2329) z dnia 22.12.2001; Pilch; s. 166
Reklama