Archiwum Polityki

Płeć Michnika

Unia polsko-litewska rozpadła się, niestety, dosyć już dawno. Wbrew jednak litewskim przede wszystkim zapewnieniom wiele z niej pozostało. Może nie na poziomie politycznym, na pewno nie w dziedzinie interpretacji historii, za to – jeśli chodzi o niemało obyczajów i kompleksów – splotły się dwa nasze narody niczym bez mała wąż z Laokoonem i jego synami. Dowiaduję się oto, że ambasador litewski w USA wypichcił ostatnio protest przeciwko treści książki „Poprawki” jednego z najpoczytniejszych dzisiaj pisarzy amerykańskich Jonathana Franzena, laureata National Book Award etc. Problem w tym, że Amerykańcowi zdecydowanie nie spodobało się Wilno. Napisał więc między innymi (podaję za „Gazetą Wyborczą”), że: „W tym brudnym mieście stale brakuje elektryczności, strzela się z przejeżdżających samochodów, a wygłodniali wilnianie zjadają własne konie”. Wysoki urzędnik, do którego adresowany był protest, przesłał placówce odpowiedź nie własną (bo cóż mogą go takie żale obchodzić), ale wydawnictwa: „Autor wybrał się na Litwę przypadkiem i mógł to być każdy inny kraj Europy Wschodniej. Zaś opisana w książce sytuacja jest jego całkowitym wymysłem”. A oczywiście wymyślać może każdy i publikować, co mu tylko w sercu gra, pod warunkiem, że nie naruszy niczyich dóbr osobistych, nie zdradzi tajemnicy państwowej etc. Przy czym umiłowanie swojego rodzinnego miasta i kraju nie jest w rozumieniu prawnym takim strzeżonym przez aparat sprawiedliwości osobistym dobrem. Nie jest nim nawet płeć Michnika.

Już się tłumaczę. Znany i masowo czytany francuski autor powieści porno-kryminalnych Gerard de Villiers wyprawił swojego bohatera, niejakiego Malko Linge, do pogrążonej w komunizmie Polski Ludowej („Le printemps de Varsovie”, Plon 1978).

Polityka 51.2001 (2329) z dnia 22.12.2001; Stomma; s. 170
Reklama