Archiwum Polityki

Klucze do domu

Nieznany szerzej w Polsce 61-letni włoski reżyser Gianni Amelio zaliczany jest do tej samej grupy pokoleniowo-artystycznej co młodszy od niego o osiem lat Nanni Moretti. Zabłysnął serią niekonwencjonalnych, wyrafinowanych dramatów („Śmierć przy pracy”, „Uderzenie w serce”) podejmujących zagadnienie „ekspresji nieokreśloności”, czyli roli przypadku w życiu, które przyniosły mu międzynarodowy rozgłos. Długo był uznawany za jednego z odnowicieli i liderów włoskiego kina, a jego najnowsza produkcja „Klucze do domu”, wyróżniona dwa lata temu na festiwalu w Wenecji m.in. za kreacje aktorskie, to już dzieło z najwyższej filmowej półki. Jest to kameralny dramat psychologiczny o złożonej relacji trzydziestokilkuletniego mężczyzny (Kim Rossi Stuart) i jego syna chorego na porażenie mózgowe (Andrea Rossi). Temat samograj, często wykorzystywany w melodramatycznej sztuce, został przez reżysera maksymalnie odromantyczniony i potraktowany z niebywałą wprost szczerością. Spotkanie bohaterów następuje po 15 latach rozłąki. Ojciec zrezygnował z zajmowania się fizycznie i psychicznie upośledzonym dzieckiem, unikając odpowiedzialności. Opiekowała się nim rodzina jego zmarłej przy porodzie żony, a ponieważ chłopak musi się poddać kolejnej terapii w Berlinie i ktoś go powinien tam odwieźć, z niewyjaśnionych do końca powodów godzi się mu towarzyszyć. Pierwszy w życiu kontakt z niepełnosprawnym wywołuje przykre, bolesne wspomnienia, potęguje wyrzuty sumienia i prowokuje do postawienia sobie dawno zapomnianych pytań. W filmie nie pada ani jedno słowo brzmiące fałszywie, nie ma ani jednej sceny żerującej na tanim współczuciu, która w wymuszony, mechaniczny sposób manipulowałaby odczuciami widzów.

Polityka 36.2006 (2570) z dnia 09.09.2006; Kultura; s. 60
Reklama