Archiwum Polityki

Big TV Mac

Telewizje kuszą nowymi repertuarami. Problem w tym, że widzowie wolą czasem setną powtórkę zamiast programu ogłaszanego przez stację jako hit.

Atmosfera i sposób, w jaki odbywa się ogłaszanie repertuaru na nowy sezon, bywa niezłym barometrem nastroju panującego w stacji.

TVN nie tylko jak co roku rozłożyła dla swoich gwiazd czerwony dywan, ale i niektóre z nich podwiozła na uroczystą prezentację helikopterem.

W telewizji publicznej podczas obwieszczania nowej ramówki panowała atmosfera lekkiego chaosu i sporego napięcia. Nic dziwnego, zważywszy że kierownictwo giganta w sporej części debiutuje.

Polsat zaś w ogóle nie wydał żadnej ramówkowej fety, bo widać jest w depresji po niepowodzeniach w ubiegłym sezonie dwóch kosztownych formatów „Chcę być piękna” i „Showtime” oraz stracie Kuby Wojewódzkiego. Antena znajduje się też w fazie biznesowej rozterki, gdy chodzi o wejście nowego inwestora. Mimo zapowiedzi podobno nie podpisano na razie żadnych umów z Bertelsmanem (właścicielem grupy RTL 7). Wokół Polsatu, co jest tajemnicą poliszynela, kręcą się też ludzie Ruperta Murdocha.

Telewizja TV 4 zapowiadając mocne wejście do gry, swoje repertuarowe entrée zorganizowała na trzydziestym piętrze Pałacu Kultury. Świadczy to o jej dalekowzrocznych planach na przyszłość, mimo nie do końca jeszcze wyjaśnionej sprawy koncesji, której ważność kończy się za pół roku.

Obecna jesień w telewizji, podobnie jak i w minionych sezonach, ma być przede wszystkim filmowo-serialowa – to jest strategiczne pole, na którym walczą ze sobą wszystkie stacje. Anteny kontynuują seriale, mające od dawna wierną widownię: „M jak miłość” czy „Klan” w TVP, „Na Wspólnej” w TVN, „Samo życie” w Polsacie. TVP 1 postawiła też na ciąg dalszy „Zagubionych”, decydując się na szeroką kampanię tego serialu w ramach ekranowych działań autopromocyjnych, jak i na billboardach.

Polityka 36.2006 (2570) z dnia 09.09.2006; Społeczeństwo; s. 98
Reklama