Archiwum Polityki

Monarchokomuna

Bułgarzy najpierw wybrali na premiera Zbawcę – cara Symeona II. Nieco później głosowali na postkomunistę Georgi Pyrwanowa, prezydenta elekta. Od obu oczekują niemożliwego: że szybko odmienią ich los.

Informację o tym, że car Symeon II, czyli Symeon Sakskoburgocki, jest najbogatszym politykiem (a może i obywatelem kraju), wszystkie bułgarskie gazety wydrukowały na czołówkach. 5 mln lewa, czyli 2,5 mln dolarów oszczędności, 14 mieszkań i willi oraz Cadillaca zadeklarował premier w świeżutko ujawnionym oświadczeniu majątkowym. Również jego gabinet nie składa się z biedaków. Młodzi ministrowie, przetransferowani do Sofii z londyńskiego City, gdzie zarabiali ponad pół miliona dolarów rocznie, zdołali co nieco odłożyć i teraz mogą pracować dla idei. Te informacje wcale nie bulwersują Bułgarów.

Wręcz przeciwnie: utwierdzają ich w przekonaniu, że w kraju gospodarki rynkowej młodzi, wykształceni i ambitni nie muszą kraść, żeby odnieść sukces.

Oznacza to również, że w czerwcowych wyborach słusznie wybrali carski ruch. – Symeon II jest bogaty, nie będzie nas okradał – mówili prości ludzie, zrażeni do czerwonych – postkomunistów i do niebieskich – demokratów, którzy podzielili między siebie przestrzeń polityczną Bułgarii. Socjalistów winiono za doprowadzenie kraju do zapaści. Demokratów z SDS – za pogłębienie tej zapaści. – Kradną tak samo, tylko lepiej kłamią – mówiono. Skrót SDS rozszyfrowano jako stani da sedna, czyli wstań, żebym ja usiadł. SDS winiono za korupcję, o której głośno, przekonanie o własnej nieomylności i za to przede wszystkim, że ludziom żyło się coraz biedniej. Średnia płaca – 240 lewa, czyli 120 dolarów, od kilku lat nie drgnęła i dziś nie starcza na byle jakie życie. Oficjalnie bezrobocie przekracza 17 proc., ale wiadomo, że w niektórych regionach, zwłaszcza na prowincji i na wsi, sięga nawet 30 proc. A w takich grupach społecznych jak Turcy czy Cyganie jest jeszcze wyższe.

Polityka 50.2001 (2328) z dnia 15.12.2001; Świat; s. 33
Reklama