W „Magazynie Gazety Wyborczej” z 22 listopada Jan Lityński i Joanna Szczęsna wspominają zmarłego 15 października Janusza Szpotańskiego, skazanego za czasów Gomułki na 3 lata więzienia za napisanie opery satyryczno-politycznej „Cisi i gęgacze”. Rozmówcy cytują m.in. wierszyk Szpotańskiego, w którym Amorek, czyli Hanna Rudzińska, śpiewa: „Matejko i Lizdejko, Moniuszko i Kościuszko – to wszystko przewalało się przez moje łóżko”. Matejko to Jan, malarz, ale to również Aleksander, socjolog.
Hanna Rudzińska wspominała jeszcze za życia Szpotańskiego w „Zeszytach Historycznych” pewien styczniowy wieczór u niej w mieszkaniu. Byli m.in. Lech Beynar (pisujący pod pseudonimem Pawła Jasienicy) i Aleksander Matejko z żoną Cenią. Szpotański śpiewał operę. Lech B., rozochocony operą i alkoholem, powiedział: „Ceniu, jesteś za ciepło ubrana, zrób striptiz. Cenia zdjęła ciepłą bluzkę i została w czarnej kombinacji jedwabnej. Matejko zrobił dziką awanturę i wyszedł ciężko obrażony, przede wszystkim na Rudzińską jako gospodynię. Patrzył na to Szpotański i wpakował Rudzińskiej do łóżka Matejkę. W wierszyku Lizdejko zjawił się, bo się rymował z Matejką, a Kościuszko i Moniuszko, bo się z nimi rymowało łóżko. Obserwujemy tutaj satyrę Szpotańskiego w momencie narodzin, niejako od kuchni.
Jakże to odległe czasy! Striptizy były wtedy jeszcze szokującą nowością. Litery BB nikomu nie kojarzyły się z Big Brotherem, który byłby wtedy widowiskiem niewyobrażalnym, zresztą telewizja dopiero raczkowała. Natomiast każdy wiedział, że BB to Brigitte Bardot, dziś staruszka, wtedy seksbomba z nogami długimi jak stąd do Alaski.