Archiwum Polityki

Słupecka 6

W Warszawie, przy ulicy Słupeckiej 6, na drugim piętrze – siedzę w komfortowym fotelu i palę papierosy. Paląc – oddaję się dwu czynnościom: po pierwsze obserwuję jeżdżącą w dół i w górę windę, w której onieśmieleni jej kryształowymi przeszkleniami koledzy usiłują się zachowywać jak gdyby nigdy nic, po drugie snuję refleksje na temat zasobów słownikowych człowieka. Człowiek – przychodzę do szokującego wniosku – przez całe życie nie tylko poszerza swoje zasoby słownikowe, on je też przez całe życie modyfikuje. Weźmy słowo: „Słupecka”. Weźmy moich kolegów z windy. (Właśnie sunie przez przestrzeń jak zawsze wytworny i jak zawsze daleki duchem od spraw tego świata redaktor Adamczewski). Otóż w zasobach słownikowych moich kolegów słowo „Słupecka” bez wątpienia występowało wcześniej, prawdę powiedziawszy nawet mnie się kiedyś to słowo obiło o uszy, ale teraz słowo „Słupecka” zmieniło miejsce, weszło do naszego elementarnego zasobu słownictwa egzystencjalnego. Jestem na Słupeckiej. Będę na Słupeckiej. Jadę na Słupecką. Proszę na Słupecką – mówię do taksówkarza.

Winda unosi na wysokości redaktora Witka Pawłowskiego, jak zawsze z jakimiś dokumentami pod pachą. Witek zawsze ma przy sobie przynajmniej jeden dokument, nigdy się nie rusza z pustymi rękami i jest trochę tak jakby te papiery były i znakiem jego bezgranicznej troski o firmę, i jakby on zarazem swą głęboko tajoną wrażliwość tymi papierami chciał jeszcze bardziej zasłonić. Adres: Słupecka 6, bez wątpienia widnieje na tych dokumentach, moim ewentualnym korespondentom też zwracam uwagę na nowy adres „Polityki”, może najmniej tym, co próbują mi swoje próbki literackie nadsyłać.

Polityka 50.2001 (2328) z dnia 15.12.2001; Pilch; s. 93
Reklama