Przedwczesne okazały się doniesienia prawicowych mediów o uznaniu prawa do aborcji przez Amnesty International za podstawowe prawo człowieka i o wycofywaniu się chrześcijan ze współpracy z tą organizacją. Według Mirelli Panek, rzeczniczki AI, doszło do nieporozumienia: – Amnesty nigdy nie miała stanowiska w sprawie aborcji i nie ma go do tej pory. Na zjeździe wszystkich krajowych sekcji AI zapadło postanowienie o rozpoczęciu dopiero konsultacji – wewnętrznych i z organizacjami, z którymi współpracujemy, czy powinniśmy takie stanowisko zająć.
W naszych mediach sprawa zrobiła się głośna ostatnio prawdopodobnie dlatego, że temat był dyskutowany na majowym walnym zgromadzeniu AI. Polska sekcja uważa, że Amnesty powinna się opowiadać za niekaraniem aborcji i za dostępem do usług medycznych przy powikłaniach po zabiegu. – Wiemy, że to ryzykowne, ale uważamy, że nie możemy inaczej – także z powodu tego, co dzieje się w tym obszarze w naszym kraju – tłumaczy Panek.
Przyznaje, że zetknęła się z zapowiedziami odejścia z organizacji, jeśli takie stanowisko zostanie przyjęte. Zaznacza jednak, że AI nie rozważa prowadzenia kampanii na temat prawa do aborcji, lecz tylko w kwestii włączenia go do katalogu spraw, którymi Amnesty się zajmuje. Ponieważ teraz go nie ma, w niektórych afrykańskich krajach działacze AI pracujący przy akcji „Stop przemocy wobec kobiet” mogli rozmawiać z ofiarami gwałtów, skazanymi na karę śmierci, ale nie mogli spotkać się z kobietami przebywającymi w więzieniu za dokonanie aborcji. Zebrane w czasie tej samej akcji dane o liczbie aborcji dokonywanych nielegalnie i w złych warunkach, w wyniku których kobiety umierają, o częstotliwości kar śmierci i więzienia za usunięcie ciąży, były impulsem do rozpoczęcia debaty w AI.