Archiwum Polityki

Mów zdrów!

Nadal nie wiadomo, skąd wziąć pieniądze na lecznictwo

Sejmowa debata nad programem naprawy ochrony zdrowia zamieniła się w propagandowe igrzyska. Minister Religa ograniczył się do przedstawienia hasłowych tylko propozycji, które mają doprowadzić do zwiększenia nakładów na służbę zdrowia. Gorzej, że nie usłyszeliśmy wyraźnego stanowiska posłów w najważniejszych kwestiach. Dzisiejsze propozycje rządowe są bardzo odmienne od tego, co członkowie obecnej koalicji zapowiadali w kampanii przedwyborczej. Bardzo więc ważne, jak ustosunkują się do nich partie, zarówno koalicyjne, jak opozycyjne. Niestety, poselskie ławy podczas debaty świeciły pustkami.

Pomysł zwiększenia nakładów w przyszłym roku o 5,2 mld zł i podwyższenia ich w ciągu najbliższych 3 lat do poziomu 55,4 mld zł (z obecnych 36 mld) jest uzasadniony, ale na te zwiększone wydatki złożymy się wszyscy – kwestia tylko, w jakiej formie. Wzrost nakładów oszacowano na podstawie coraz lepszych wskaźników gospodarczych – im większe będą nasze zarobki, tym więcej pieniędzy wpłynie do systemu ze składek (składka na ubezpieczenie jest potrącana od podstawy wynagrodzenia). Jedyne dodatkowe środki, jakie w przyszłym roku przepłyną z budżetu do lecznictwa, to 1,2 mld zł na ratownictwo medyczne i 800 mln zł z podniesienia składki za rolników i bezrobotnych. Ale budżetowe pieniądze też są z naszej kieszeni. Ponadto nie ma jeszcze ani gotowej ustawy o ratownictwie, ani nie są znane szczegóły – poza ogólnikową deklaracją wicepremier Gilowskiej – zwiększenia dofinansowywanych przez państwo składek.

Zapowiadany na następne 3 lata wzrost nakładów też nie będzie bezwarunkowy. 4 mld zł ma pochodzić z całkiem nowych ubezpieczeń pielęgnacyjnych (miałyby zacząć obowiązywać od 2008 r.) w wysokości najpierw 0,5, a następnie 1,2 proc. dochodów – przy czym połowa składki obciąży budżet (odliczenie od zaliczki na podatek).

Polityka 24.2006 (2558) z dnia 17.06.2006; Komentarze; s. 19
Reklama