Tegoroczne Opole przyjęło Marylę Rodowicz z aplauzem. Wydawać by się mogło, że tak było zawsze – i wtedy, kiedy śpiewała tu pierwsze swoje hity, jak „Mówiły mu” czy „Jadą wozy kolorowe”, i później, kiedy była już pierwszoplanową gwiazdą, czy jeszcze później, już w III RP, w 1992 r., kiedy odbierała festiwalową Grand Prix.
– Różnie z tym aplauzem bywało – prostuje Maryla. – W latach 80. opolska publiczność widziała we mnie reprezentantkę popu dekady gierkowskiej, a w latach 90. kojarzyłam się po prostu z PRL. Za każdym razem musiało upłynąć trochę czasu, by ludzie zaakceptowali mnie na scenie. Teraz też radio Eska potrafi nagrodzić Mandarynę, a wytwórni płytowej, dla której nagrywam, mówi, że moich piosenek puszczać nie będzie, bo podobno nie trafiam do ich targetu.
Na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie w 1967 r., na którym Maryla Rodowicz, 22-letnia studentka warszawskiej AWF, wyśpiewała sobie pierwszą nagrodę liryczną piosenką „Jak cię miły zatrzymać”, drugą nagrodę zdobył o rok starszy Marek Grechuta, który śpiewał swój pierwszy przebój „Tango Anawa”. Kultura studencka kwitła, podobnie jak tak zwany big-beat, czyli rodzima odmiana rocka.
Agnieszka Osiecka w rozmowie z Janem Borkowskim, który prowadził Radiowe Studio Piosenki, mówiła o Maryli: „Kiedy poznaliśmy ją, była młodziutką dziewczyną śpiewającą takie wiejsko-amerykańskie piosenki, pamiętam, kiedyś miała bodaj łańcuch z bułek na szyi, a na nogach? Właściwie nic nie miała, bosa była. Mówiłam wtedy, że ona kocha taką zbożową Ameryczkę, to są piosenki spod lipy, ale bardzo wyraźnie pod wpływem amerykańskiej muzyki ludowej”.
Maryla rzeczywiście fascynowała się wtedy amerykańskim folkiem.