Archiwum Polityki

Na kredyt

Mam w pamięci bardzo starą anegdotę (pewnie rodem z ubiegłego stulecia), w której Cygan (który jeszcze nie nazywał się Romem) próbował udowodnić, że oduczy konia jeść. I prawie mu się to udało, tylko że, niestety, koń zdechł.

Piszę o tej anegdocie, bo próbuję czegoś podobnego jak ten Cygan. Staram się nakręcić film nie mając pieniędzy, bo cały nasz system finansowania zawalił się z chwilą, kiedy publiczna telewizja ogłosiła, że ma pustki w kasie. Ministerstwo Kultury też nie ma pieniędzy, ale przynajmniej obiecuje, że będzie miało w przyszłym roku, telewizja natomiast poprosiła, abym nie przysyłał scenariusza, bo i tak nie będą mieli ani grosza. Uwierzyłem w historię Cygana i pracuję na kredyt z ekipą, która wiernie mi towarzyszy pobierając nikły procent zapłaty, co wytwarza nastrój heroiczny, ale pointa może być podobna jak w anegdocie.

Staram się nie mieszać felietonów z filmem, tym razem jednak odwołanie do mych osobistych przeżyć jest wytłumaczeniem, czemu piszę ostatnio wyłącznie o pieniądzach. Moje niezrozumienie tego, czym są te cyferki nieobecne na koncie bankowym, wyrasta rzecz jasna z ich braku. Zazwyczaj ludzie przy pieniądzach nie zadają sobie pytania o przewrotną naturę mamony.

Oszczędzając na każdym kroku, słyszę od wszystkich dookoła narzekanie, że mają za mało w stosunku do potrzeb i wydaje mi się, że ogólnie biorąc taka sytuacja jest zdrowa. Kiedy człowiek chce więcej, niż może, to się stara, to znaczy próbuje więcej zarobić, żeby zaspokoić swe potrzeby. Jako producent też się staram zarobić na różnych usługach po to, by wspierać produkcję ambitniejszą, więc wpisuję się w ten mechanizm. Zastanawiam się natomiast, co powoduje ludźmi, którzy mają dosyć pieniędzy.

Polityka 34.2001 (2312) z dnia 25.08.2001; Zanussi; s. 89
Reklama