Z Afganistanu przyjechali przedstawiciele Sojuszu Północnego, który jest częścią dawnego rządu po rebelii Hekmatyara (Pusztuna) nieefektywnego i zastąpionego potem przez talibów. Trzeba tu przypomnieć, że ustanowienie dyktatury talibów nie zmieniło nastawienia 48 ambasad afgańskich na świecie, które nie wypowiedziały posłuszeństwa Sojuszowi Północnemu i nie przeszły na stronę fundamentalistów. Ambasady te więc cały czas reprezentowały rząd Afganistanu, choć w istocie ten rząd przez całe lata rządził połową, a czasem zaledwie piątą częścią ludności kraju.
Delegacji Sojuszu na rozmowy w Petersbergu koło Bonn przewodniczy Junus Kanuni, kiedyś zastępca, a teraz nieformalny następca Ahmeda Szacha Masuda (formalnym jest Mohammed Kassim Fahim). Podobnie jak „Lew Panczsziru” Kanuni pochodzi z Panczsziru i też jest Tadżykiem.
Panczszir nigdy – ani w okresie sowietyzacji, ani w czasach talibów – nie został zdobyty. Był bardzo ciężko atakowany, ale nigdy się nie poddał. Raz nawet po wielomiesięcznym oblężeniu Sowieci poinformowali, że Ahmed Szach Masud został zabity i że leży gdzieś pod gnijącą górą trupów. Wyglądało na początku, że tak jest istotnie, bo Masud nie dawał znaku życia. Aż tu po pół roku pojawił się znowu jak gdyby nigdy nic. Dobrze by było dla Afganistanu, gdyby znowu „zmartwychwstał”, ale od jego bliskiego współpracownika Masuda Chalilego wiem, że tym razem „Lew” zginął. Zresztą Chalili w tym samym zamachu został ciężko ranny, ale przeżył. Gdyby jego stan był w tej chwili lepszy, pojawiłby się na pewno obok Junusa Kanuniego w Petersbergu w jedenastoosobowej delegacji Sojuszu. Kanuni wygląda nie jak partyzant, lecz jak profesor Uniwersytetu Harvarda. W dyplomacji Masuda od lat 80. Jest utalentowanym negocjatorem.