Po drastycznych podwyżkach opłat użytkownicy gruntów podnoszą zwykle lament, który czasem okazuje się skuteczny. Na przykład zarząd dzielnicy Mokotów podjął w październiku 3,7 tys. uchwał o podniesieniu opłat za wieczyste użytkowanie, a 6 listopada br. uchwały anulował. Podwyżki miały być ponadpięciokrotne. Za działkę o powierzchni 338 m kw. (z domem jednorodzinnym) przy ul. Łowickiej trzeba byłoby zapłacić w przyszłym roku 4,6 tys. zł. Według wyceny rzeczoznawcy metr tej działki wart jest 1363 zł, podczas gdy w 1996 r. wartość tę wyszacowano na 265 zł.
– Tak duża podwyżka ceny gruntu nie jest uzasadniona ani poziomem inflacji, ani wzrostem płac, a popyt na działki spada – twierdzi Irena Mamak, córka użytkowniczki tej działki. To prawda, ale o wartości gruntu decyduje przede wszystkim lokalizacja. Stara, ekskluzywna część Mokotowa, w której znajduje się działka, należy do najdroższych rejonów Warszawy. Jeszcze droższe jest Śródmieście, gdzie metr gruntu na Muranowie rzeczoznawca wycenił ostatnio na 1,9 tys. zł, a przy placu Na Rozdrożu – na 2,7 tys. zł. Chodzi przy tym o tereny w wieczystym użytkowaniu, zwykle tańsze niż grunty kupowane na własność.
Najdroższa stolica
Pośrednicy w handlu nieruchomościami mówią o „segmentacji rynku”: w jednych miastach albo dzielnicach ceny gruntów idą w górę ostro, w innych wolno, a w jeszcze innych wcale. Na przykład w 1997 r. uzbrojone działki zdrożały w miastach średnio o 79 proc., ale w Warszawie aż trzykrotnie (według danych Instytutu Gospodarki Mieszkaniowej). Z kolei w Bytomiu, Zielonej Górze, Pile ceny takich działek wzrosły w tym samym czasie tylko o kilka procent.
Ruch cen na rynku szybko przekłada się na wartość gruntów w wieczystym użytkowaniu. Rzeczoznawca, który wartość tę wycenia, porównuje zwykle, ile zapłacono za kilkanaście pobliskich działek, kupionych w ostatnim roku, maksymalnie w ciągu dwóch lat.