Archiwum Polityki

Polska norma

Nie ma dziś w Polsce słowa popularniejszego niż korupcja. Nie ma ugrupowania politycznego lub organu władzy, które nie zorganizowałoby przynajmniej jednej konferencji poświęconej walce z korupcją. Można nawet uznać, że trwa swoisty wyścig: kto zgromadzi więcej uczestników, zapisze więcej papieru, rzuci więcej antykorupcyjnych haseł. A co konkretnie?

Niewątpliwie pojawiło się kilka inicjatyw ważnych, społecznych, jak i wychodzących z kręgów władzy. Rozpoczęła się właśnie wielka akcja „Przeciw korupcji” organizowana wspólnie przez Fundację Batorego i Helsińską Fundację Praw Człowieka, której celem jest przede wszystkim kształtowanie społecznych postaw, potępienia dla łapownictwa i odpowiedzialnej kontroli władz. Działania te koncentrują się także wobec prób rzeczywistej oceny zjawiska (okazuje się, że nawet z diagnozą są kłopoty) i wskazywania zagrożeń. Niemałe zasługi ma tu Instytut Spraw Publicznych, który pierwszy rozpoczął poważną debatę na temat korupcji w Polsce.

Ale tak naprawdę w ciągu ostatnich kilku miesięcy zdarzyła się jedna rzecz mająca wymiar praktyczny w walce z politycznym kapitalizmem, jak określa się zjawisko wykorzystywania władzy dla korzyści osobistych i grupowych. Uchwalono nową ordynację wyboru prezydenta, w której zawarto pokaźny pakiet przepisów antykorupcyjnych. Ograniczono więc wysokość wydatków na kampanię do 12 mln zł, ograniczono możliwość korzystania ze środków uzyskanych ze sprzedaży tzw. cegiełek, wprowadzono kontrolę finansów. Podobne przepisy mają się znaleźć w ordynacji wyborczej do parlamentu. Nie należy tego lekceważyć; sposób finansowania partii politycznych, zwłaszcza zaś kampanii wyborczych, był jednym z zasadniczych źródeł patologii. Warto jednak przypomnieć, że i te zmiany nie przeszły bez oporów. Walka o brak ograniczeń w wykorzystywaniu środków pochodzących ze sprzedaży cegiełek trwała do ostatnich chwil (głównie za sprawą posłów SLD), choć działo się to w momencie, gdy wygłaszano najwięcej deklaracji o ponadpartyjnym froncie walki z korupcją. Jak przyszło do praktyki, to front gdzieś się połamał.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Świat; s. 28
Reklama