Archiwum Polityki

Bez obciachu

Krzysztof Grabowski bez obciachu

Mirosław Pęczak: – Jaki właściwie jest twój stosunek do twórczości Jacka Kaczmarskiego? Mam tu przed sobą wywiad sprzed 15 lat. Wypowiadasz się tam o Kaczmarskim niezbyt przychylnie...

Krzysztof Grabaż Grabowski: – Paweł Dunin Wąsowicz, który ten wywiad przeprowadzał, bardzo dla mojej pisaniny istotna postać, zasugerował, że jestem rockowym Kaczmarskim, więc w pierwszym impulsywnym odruchu zdystansowałem się wobec tej ryzykownej tezy. Ówczesny brak akceptacji Kaczmarskiego wynikał z dwóch powodów. Pierwszym były kwestie estetyczne, ja darłem paszczę w parapunkowych kapelach, Kaczmarski – otoczony nimbem narodowego barda (już sam termin „bard” uznawałem za obciach) – z nutnikiem, nylonowymi strunami, dziwacznie trzymający swoje śmieszne pudło, jawił się jako naturalny antagonista. Punk rock opierał się na permanentnym sprzeciwie. By owa niezgoda miała logiczne konsekwencje, potrzebny był antagonista, od którego głośno należało się dystansować. Drugim powodem, z dzisiejszych realiów czytelniejszym, była ignorancja. Nieznajomość jego twórczości połączona z niechęcią jej zgłębiania tworzyły prostą zależność: jeśli czegoś nie znamy, nie staramy się tego zanalizować, zrozumieć – wtedy dużo łatwiej i wygodniej jest nam to odrzucić, obśmiać i zakrzyczeć w sobie.

Aż po 15 latach nagrałeś płytę „Autor”...

Fakt sięgnięcia po piosenki Jacka wynikał w dużej mierze z przekory, może właśnie z punkowej mentalności i chęci zrobienia czegoś nieoczywistego, z przyjemności wbicia klina w powszechne wyobrażenie siebie samego jako odgórnie zaszufladkowanego twórcy. Można też powiedzieć, że Kaczmarski w pewnym momencie spadł mi z nieba, w okresie pisowskiej nocy zapadłem na kurzą ślepotę.

Polityka 9.2008 (2643) z dnia 01.03.2008; Kultura; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "Bez obciachu"
Reklama