Archiwum Polityki

Witajcie w ciężkich czasach

Wirus kryzysu zaatakował naszą gospodarkę. Specjaliści spierają się, czy wywołana choroba to recesja, czy tylko osłabienie tempa wzrostu. Ludzie coraz częściej odczuwają lęk! Pamiętają doświadczenia z PRL – gdy zaczynało być źle, potem było już coraz gorzej. Jak radzą sobie w ciężkich czasach polskie firmy? Jakie są sposoby na przetrwanie?

Jan Zaworski, właściciel firmy piekarniczo-cukierniczej Janza w Suwałkach, poczuł zbliżające się kłopoty już w 1998 r., kiedy załamał się handel ze Wschodem. Do tej pory Janza szybko się rozwijała, zaopatrując suwalski region w pieczywo, a wyroby cukiernicze sprzedając w wielu regionach Polski. Rozkręcał się eksport. W 1998 r. firma zdobyła godło promocyjne „Teraz Polska”.

– Miałem odbiorcę w Kaliningradzie, który przyjeżdżał po towar – wspomina J. Zaworski. – Planowałem uruchomienie zamrażalni pieczywa, które miałem eksportować na Wschód. Wziąłem kredyt i kupiłem w tym celu budynki po upadłej masarni. I nagle, z dnia na dzień, wszystko się skończyło.

Od 1998 r. obroty Janzy zaczęły się kurczyć i dziś osiągnęły poziom z początku lat 90. Jednak prawdziwe załamanie przyszło na początku tego roku. Zaworski, podobnie jak wielu innych suwalskich przedsiębiorców, liczył jeszcze na sezon wakacyjny, kiedy ich region odwiedzany jest licznie przez turystów. Dzięki nim przynajmniej przez dwa miesiące interes kręci się nieco szybciej. Tym razem jednak suwalszczanie na próżno wyglądali gości. Pola namiotowe i ośrodki wypoczynkowe świeciły pustkami. Nawet pielgrzymki odwiedzające miejsca pobytu Ojca Świętego nad Wigrami okazały się mniej liczne i mniej skore do zakupów. Obroty były o połowę niższe niż przed rokiem. Słowem klęska.

Jednak to, co szczególnie zdumiało Zaworskiego, to znaczny spadek popytu na pieczywo, towar, z którego, zdawać by się mogło, nie sposób zrezygnować nawet w trudnej sytuacji ekonomicznej. Okazuje się, że na suwalskich wsiach wrócono do domowego wypieku chleba, oszczędniej się też pieczywem gospodaruje. Również Zaworski został zmuszony do oszczędniejszej gospodarki i czerstwe pieczywo, niesprzedane przez handel, nie trafia jak dawniej do chlewni, lecz wraca do firmowego sklepu i tu jest oferowane po 50 gr za bochenek.

Polityka 48.2001 (2326) z dnia 01.12.2001; Kraj; s. 20
Reklama