W czwartek, 15 listopada, Andrzej Lepper, lider Samoobrony i wicemarszałek Sejmu, uniemożliwił komornikowi prawomocną eksmisję nielegalnego targowiska we Włocławku. W nocy z poniedziałku na wtorek 19–20 listopada, pod ochroną policji, komornik przeprowadził jednak eksmisję.
Nie grozili, a straszyli
– Hałasują głównie ci, którzy mieli na bazarze po kilka bud – twierdzi Aleksander Lewandowski, rzecznik prezydenta miasta. – Albo ci, którzy mają po kilka sklepów w mieście. Oni mają z czego żyć.
Sprawa bazaru ciągnęła się prawie 10 lat. 30 grudnia 1991 r. Rada Miejska wystąpiła z pierwszym wnioskiem o zmianę przeznaczenia placu. Po drodze – Lewandowski przekazuje trzystronicową informację naszpikowaną datami, decyzjami, wyrokami – wszystkie instancje, łącznie z NSA, były za zlikwidowaniem bazaru. Od dwóch lat eksmitowanym kupcom oferowano miejsca handlowe na sąsiednim targowisku, 50 m dalej. Trzystu się przeniosło i płacą za metr kwadratowy tyle samo (12,20 zł z VAT), ile płacili na Zielonym Rynku. Ale z dostępem do mediów (prąd i woda), czego nie mieli wcześniej. Jeszcze kilka dni temu były tam 94 miejsca. A wszystkich kupców na Zielonym Rynku – niespełna 60. O co więc chodzi? Miasto oferowało im nawet – jeszcze 7 listopada – „bezpłatną pomoc w przewiezieniu usuwanych stoisk”. Dlaczego kupcy nie chcą się przenieść?
– Na Zielonym Rynku – waży słowa Lewandowski – nie było prądu, więc nie było i kas fiskalnych.
Zielony Rynek słynął we Włocławku z brudu i nielegalnego handlu pirackimi kasetami audio i wideo, papierosami bez akcyzy, podróbkami ciuchów.