Archiwum Polityki

Walizki Pandory

Osama ibn Laden od lat usiłuje kupić broń jądrową. Tak przynajmniej twierdził prezydent George Bush w satelitarnym przemówieniu do konferujących niedawno w Warszawie czołowych polityków Europy. Być może 40 atomowych walizek, które w tajemniczy sposób zniknęły z radzieckich arsenałów, leży teraz w jakiejś jaskini koło Kabulu i czeka na swoją chwilę.

Naukowcy obliczyli, że gdyby na pokładzie samolotów, które zburzyły nowojorskie wieżowce znajdował się ładunek jądrowy, liczba zabitych przekroczyłaby 50 tys., a cały południowy Manhattan zamieniłby się w kupę gruzów. Ale to, czego Ameryka uniknęła 11 września, może stać się okrutną rzeczywistością.

Jedna z kaset z przemówieniami ibn Ladena, wydana w 1998 r. z okazji zawarcia przymierza Al-Kaidy z innymi organizacjami terrorystycznymi, nosi tytuł „Islamska bomba atomowa”. Ibn Laden oświadczył na niej, że zdobycie środków masowego rażenia jest obowiązkiem religijnym i że będą one użyte, aby siać postrach wśród wrogów Allaha. Czy udało mu się osiągnąć cel i czy dotarł do potencjalnych dostawców broni atomowej – o tym dowiemy się przypuszczalnie dopiero wówczas, gdy jej użyje. Wiadomo natomiast, że bohater tej makabrycznej gry w chowanego poinformował ostatnio reportera pakistańskiego dziennika „Dawn”, że posiada broń nuklearną i nie omieszka jej użyć.

Strach przed guzikiem

Wywiady państw zachodnich z niepokojem obserwują wyścig atomowy, w którym prym wiodą kraje wymykające się spod wszelkiej kontroli. Są to dzisiaj przede wszystkim Pakistan, Iran, Chiny i Północna Korea. Istnieje udokumentowane przypuszczenie, że rosyjska mafia weszła w posiadanie 40 atomowych walizek skradzionych z magazynów KGB. Ibn Laden dysponuje odpowiednimi środkami finansowymi, aby je kupić. Ciarki przechodzą na myśl, że nawołujący do świętej wojny islamscy radykalni fundamentaliści mogliby obalić prezydenta Pakistanu Perveza Muszarafa, a w ich rękach mógłby się wówczas znaleźć reaktor atomowy w Kuszabie, który produkuje rocznie tyle plutonu, że wystarczy go na zmontowanie dwóch głowic nuklearnych.

Za włączenie Pakistanu do koalicji Amerykanie zapłacili wysoką cenę: miliard dolarów w gotówce, anulowanie zadłużenia oraz skreślenie sankcji nałożonych na ten kraj za zabronione międzynarodową konwencją próby z bombą atomową.

Polityka 48.2001 (2326) z dnia 01.12.2001; Świat; s. 40
Reklama