W zeszły poniedziałek (19 listopada) w Teatrze Telewizji nie odbyło się przedstawienie. Zdarza się, nie po raz pierwszy przecież. Nikt już nie przeprasza PT Publiczności, nie mówiąc o zwrocie pieniędzy za bilety. Nie ma powodu, tym bardziej że w zastępstwie dostaliśmy „Sensacje XX wieku”, naprawdę pierwszorzędny program Bogusława Wołoszańskiego. Z pewnością tzw. oglądalność ma Wołoszański o wiele większą niż trzy najlepsze sztuki sezonu razem wzięte. Telewizja, choć publiczna, musi przecież nieustannie myśleć o dochodach, a te zapewniają głównie reklamy. Im bardziej atrakcyjny program, tym więcej reklam przed i po emisji. Takie jest prawo rynku.
Jeszcze nie tak dawno wydawać by się mogło, że wszystko może się w Polsce zmienić, ale teatr o godzinie dwudziestej w poniedziałek to świętość. No niechby nawet o dwudziestej pierwszej, którą to rewolucyjną zmianę wprowadzono jakiś czas temu. Teraz już wiemy, że teatru może nie być w ogóle i w zasadzie nic złego się nie stanie. W każdym razie nie słychać protestów. A jednak ten poniedziałkowy wieczór był bardziej smutny niż inne listopadowe wieczory.